Drużynowy krach

– Zdobędziemy medal – obwieścił czytelnikom „Przeglądu Sportowego”  koszykarz Wiśniewski, który w ostatniej chwili wypadł z reprezentacji na mistrzostwa Europy. Można powiedzieć złośliwie: wypadł i dlatego medalu nie było. Ale dlaczego nie było w ogóle niczego co usprawiedliwiałoby mocarstwowe deklaracje wielu speców ? Sukces tej ekipy został ogłoszony jeszcze przed wyjazdem na imprezę do Słowenii. Zawodnicy nie mogli się nachwalić  trenera Dirka Bauermanna. Kilka niezłych sparingów, sporo  buńczucznych wypowiedzi Marcina Gortata i  jego kolegów zmyliło nawet trzeźwo myślących fachowców. Tęsknota za sukcesem była większa niż zdrowy rozsądek. Nasi wracają ze Słowenii z podwiniętymi ogonami.

Kto szukał pociechy na europejskich mistrzostwach siatkarek w Niemczech i Szwajcarii, też srodze się zawiódł. Po naszych Złotkach zostały tylko wspomnienia i Katarzyna Skowrońska – Dolata, niestety w kiepskiej formie. W tym przypadku oczekiwania były mniejsze, ale nie do tego stopnia, żeby wracać z miejscem 9-12. Patrząc na grę Polek w ich pożegnalnym meczu z Włoszkami momentami robiło się niedobrze. Nie zazdroszczę trenerowi Piotrowi Makowskiemu, który chce jeszcze trochę popracować z kadrą.

Pracować z kadrą chce też trener Waldemar Fornalik. Dzięki zatrudnieniu tęgich matematyków ogłaszamy światu, że jego futbolowa reprezentacja ma ciągle szanse na udział w brazylijskich mistrzostwach świata. Szanse są bardziej promilowe niż procentowe, ale nadzieja w kibicach się kołacze. Po meczach z Czarnogórą i bramkostrzelnym San Marino mamy o czym dyskutować przynajmniej do potyczki z Ukrainą. Wygląda jednak na to, że to tylko odłożenie egzekucji o kilka tygodni.

I jak tu nie mówić o drużynowym krachu w naszym sporcie ? A przecież przed nami jeszcze EURO siatkarzy, którzy  ubiegłym roku mieli być mistrzami olimpijskimi a dzisiaj snują się po parkietach.