Polska – Anglia:zielona pływalnia

Piewcy Kazimierza Górskiego często cytują jego odkrywcze spostrzeżenie, że mecz można wygrać, przegrać, ewentualnie zremisować. Po wtorkowych wydarzeniach, trzeba rozwinąć tę myśl. Meczu można również w ogóle nie zagrać.

Właśnie wróciłem ze Stadionu Narodowego. Próbuję się suszyć i pisać jednocześnie. Najpierw w rwącym  nurcie przedzierałem się na stadion z nadzieją, że kiedy już tam dotrę, będzie sucho, emocjonująco, a może nawet zwycięsko, ewentualnie remisowo. Było tylko sucho. Oczywiście na trybunach. Choć wcześniej były jednak emocje przy wejściowej bramce. Trzymany w kieszeni bilet zupełnie przemókł i miałem poważne obawy czy czytnik kodu zareaguje na wodnisty kartonik. Udało się, ale okazuje się, że trzeba bilet suszyć, żeby mieć szansę powtórnego wejścia na środową próbę rozegrania meczu Polaków z Anglikami. Jestem przekonany, że co najmniej kilka tysięcy ludzi nie ma na to szans. Widziałem, jak wyglądały bilety niektórych kibiców.

Pierwsze zaskoczenie przed i na stadionie, nie uwierzą państwo, nie było jednak związane z zieloną pływalnią, która się wszystkim objawiła. Lekko się przeraziłem liczbą przebranych od stóp do głów w białoczerwonych, którzy weszli na trybuny w stanie dalekim od trzeźwości. Ja wiem, że dzisiaj to nie jest wiadomość dnia, ale prosiłbym, żeby w ocenie organizatorów eliminacyjnego meczu mistrzostw świata zawrzeć również ten fakt. Dwunasty zawodnik Polski był na bani.

Teraz właśnie rozgrywa się wśród kibiców i w mediach polowanie na winnych. PZPN czy FIFA, a może Narodowe Centrum Sportu. Delegat FIFA jest na celowniku. On ostatecznie mógł wszystko. Do tego się nie wypowiada. Polacy oczywiście marzą o tym, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność. Podejrzewam, że delegat nie będzie jednak chciał wziąć na siebie winy za decyzję o zamknięciu dachu. Nie będzie posypywał głowy popiołem z powodu słabości drenażu pod boiskiem. Na razie przełożył mecz na środę.  My mamy dobry powód do wielkiej narodowej dyskusji i najdalej idących politycznych żądań.

Trochę już przeschnąłem i ochłonąłem, więc tak sobie myślę, że przed wielką narodową draką jest nas w stanie uchronić tylko środowe zwycięstwo. Jeżeli oczywiście zdołamy wysuszyć plac gry.