Dr Armstrong i Mr. Hyde

Czy to naprawdę koniec? Lance Armstrong stracił dzisiaj wszystkie zwycięstwa w Tour de France. Trochę się ich nazbierało – siedem. Bohaterowie dawnych lat – Jacques Anquetil i Eddy Mercx- wygrali po pięć wyścigów- znów są rekordzistami. Ten ostatni należał do zaciekłych obrońców Armstronga, gdy w latach dziewięćdziesiątych dobierano się Amerykaninowi do skóry. Sam Mercx pamiętał przecież, jak bardzo Francuzi nie chcieli, by Belg pobił wielkie osiągnięcie Anquetila.

Amerykanina, delikatnie mówiąc, francuscy kibice nie kochali. Oskarżali o niecne dopingowe czyny. Okazuje się, że mieli rację. Teraz wielu z nich wolałoby pewnie, żeby oskarżenia ostatecznie się nie potwierdziły. Jak bowiem od dzisiaj opisywać historię najsłynniejszego touru ? W siedmiu wyścigach zwycięzcy nie ma. Jury obradowało i pierwszego miejsca nie przyznało ?

Kolarstwo to kolejny sport, do którego ładnych parę lat temu straciłem serce. Wcześniej podobnie było, np. z boksem i podnoszeniem ciężarów. Dzisiaj kolarscy działacze płaczą, że są ofiarami własnej determinacji w ściganiu niegodziwców. Z czegoś to się jednak wzięło. Gdyby dopingowych trafionych-zatopionych nie było tak wielu, wówczas rowerowe ściganie byłoby gdzieś tam wśród innych dyscyplin. Stało się jednak inaczej.

Nie emocjonuję się od dawna kolarstwem, bo nigdy nie wiedziałbym czy klaszczę najlepszemu czy najumiejętniej nakoksowanemu (cokolwiek oznacza dziś koks).Nie jestem aż takim naiwniakiem, by sądzić, że całe zło skupiło się w peletonie. Tym niemniej spora część – tak. Dzisiaj wiem ostatecznie, że nie ma już bohatera szos – Lance’a Armstronga. Jest facet, który kiedyś był zdolnym kolarzem. Nie tak jednak zdolnym, by seryjnie i przez lata przejeżdżać metę jako pierwszy. A przede wszystkim nie tak naiwnym, by uwierzyć, że talent i ciężka praca wystarczą. Wyciągnął z tego wnioski radykalne. Niesamowite, że przez tyle lat, mimo kłopotów i oskarżeń, udawało się kluczyć, gubić tropy, przekonywać publiczność i przeróżne komisje. Ale to już koniec.

A jednak dr Armstrong i Mr. Hyde. Armstrong wygrał swoją własną walkę rakiem, założył fundację, która zebrał pół miliarda dolarów. Nawet teraz, gdy nie ma już wątpliwości, duża część Amerykanów jest w stanie wybaczyć mu grzechy, „bo robi tyle dobrego” dla ludzi chorych. Ci ludzie są w stanie wybaczyć całe dopingowe zło Lance’a.

Ale Armstronga opuścili już chyba wszyscy sponsorzy. Czekają go, najpewniej przegrane, postępowania o zwrot wielomilionowych nagród. Kolarstwo jako całość czeka trudny okres. To nie jest dobry szyld dla wielu dotychczasowych sponsorów. I dobrze.