Lech mistrzem!
Po pięciu latach piłkarscy mistrzowie Polski znów pochodzą z Poznania. Lech musiał co najmniej zremisować z Wisłą na własnym stadionie i zrobił to.
Na nic zdały się gole Legii w Warszawie. Lech uzbierał o jeden punkt więcej od warszawiaków. I tylko to się liczy.
Lech to zasłużony mistrz. Męczyli się w tym sezonie okrutnie. Na początek przegrali w europejskich eliminacjach z amatorami z Islandii. W lidze też szło jak po grudzie. Chwilami wydawało się, że Kolejorz swą grą daje do zrozumienia trenerowi Mariuszowi Rumakowi, że ma go dość. Nie wiem, jak było, ale Rumak wyjechał z Poznania, a po jakimś czasie pojawił się tam Maciej Skorża.
Dzisiaj Skorża triumfuje. Nikt mu nie odbierze zasług w poskładaniu w drużynę wielu zdolnych, często młodych zawodników. Nowy trener od początku ogłosił, że interesuje go tylko mistrzostwo, co odebrałem bardziej jako marzenie. No, a od niedzielnego wieczoru to on jest bohaterem polowania na tytuł. Miał nim być Henning Berg z Łazienkowskiej…
Niedawno przyznałem się, że po cichu sprzyjałem legionistom. Wydawało się, że mimo przeróżnych wpadek są najbliżej europejskiego poziomu. Co gorsza, uwierzyli w to sami piłkarze i działacze. Wiara nie wystarczyła, a im dalej w ligę, tym słabiej było na boisku.
Tydzień temu poszedłem na Legię, żeby zobaczyć na żywo, jak sobie radzą z Wisłą. Wyszedłem z przeświadczeniem, że oglądałem drużynę zupełnie bez formy, która męczy się niemiłosiernie, żeby wcisnąć jakiegokolwiek gola.
W poznańskiej szatni uradowany młokos Dawid Kownacki (właśnie powołany do kadry) skromnie ogłosił: jesteśmy wielcy, jesteśmy mistrzami Polski. To drugie się zgadza. To pierwsze jeszcze długo nie.
Jeśli Kownacki i jego koledzy szybko nie ochłoną, to kolejne starcie z jakąś islandzką czy mołdawską potęgą skończy się tak samo jak w zeszłym roku. Tak się dziwnie składa, że mistrzostwo rzadko na dłużej przynosi klubowi realne korzyści.