Chiński ruch w Ruchu
Ta wiadomość przemknęła przez sportowe serwisy właściwie niedostrzeżona. Niesłusznie. Otóż do Chorzowa przyjechali Chińczycy, żeby grać w piłkę nożną w klubie Ruch. Chen Zhuo, Liu Yi i Lu Chenge lecieli do nas przez cały świat, żeby oczarować trenera Kociana.
Okazuje się, że chiński kierunek jest dla działaczy z Cichej bardzo przyszłościowy. Ta trójka dotarła do nas na dobry początek. Pewny jest tego Mariusz Klimek, doradca zarządu Ruchu. Postaram się zapamiętać to nazwisko. Chłop ma szansę przejść do historii. Jego zdaniem „młodzi, utalentowani zawodnicy z Chin będą trenować w Chorzowie i szlifować swoje umiejętności, a przed piłkarzami Niebieskich otworzy się nowy kierunek transferowy”. I to chyba jest szczere wyznanie doradcy. Chociaż można to ująć jeszcze prościej: nieważne, jak będą grali egzotyczni przybysze, ważne, że można będzie skasować parę groszy za rodzimych zawodników, bo popyt na nich gdzieś bliżej oszałamiający nie jest.
Dotychczas przez dłuższy czas moim faworytem był Antoni Ptak, który z Pogoni chciał jakiś czas temu zrobić w stu procentach brazylijską drużynę. Prawie mu się udało. Jeśli Mariusz Klimek skutecznie będzie doradzał Ruchowi i zaleje Chińczykami Chorzów, przebije Ptaka bez dwóch zdań.
Już mi się wydawało, że nasi działacze trochę zmądrzeli. W wielu miastach działają piłkarskie szkółki. Garną się do nich setki chłopców. Są kluby, które potrafią liczyć, i wychodzi im, że taniej jest wychować zawodnika, niż go kupić. Akademia Legii ma już całkiem wymierne korzyści z takiej polityki. Za jakiś czas może skorzysta na tym także reprezentacja i nie trzeba się będzie cieszyć z awansu z 73. na 72. miejsce w światowym rankingu.
A tu ni stąd, ni zowąd pojawia się taki Klimek ze swoimi Chińczykami.