Czas pożegnań na Wembley
Wembley to nie jest takie złe miejsce do pożegnań. Tym się może pocieszać Waldemar Fornalik. Mógł mieć niewielką szansę na uratowanie posady, ale Polska musiałaby z Anglikami co najmniej zremisować i to po dobrej grze. Przegrała zero do dwóch. Teraz nawet gdyby miał najlepszy pomysł na prowadzenie reprezentacji, nie jest w stanie się obronić. Bo nic i nikt go nie broni, a najmniej wyniki. Na mistrzowskie finały do Brazylii nie pojedziemy.
Z drugiej strony próbuję sobie wyobrazić, że na przykład po uciułaniu odpowiedniej liczby punktów w eliminacjach i heroicznym boju w barażach na mundial jednak jedziemy. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć, że w dobrych humorach nie wracalibyśmy stamtąd. Wojciech Szczęsny, który, pewnie jako jedyny z naszych chłopaków, może być z siebie zadowolony (mimo wpuszczenia goli) ocenił własną drużynę jasno: „od nas mało kto zmieściłby się u Anglików na ławce rezerwowych”. Przecież nawet Robert Lewandowski nie jest piłkarzem, który w pojedynkę potrafił jeden czy drugi mecz wygrać. W tych eliminacjach głównie rozkładał dość bezradnie ręce. Bardzo rzadko miał powód, żeby wznosić je strzeleniu bramki.
Spójrzmy prawdzie w oczy i nie przeżywajmy zanadto porażki. Kiedy Zbigniew Boniek, już jako prezes związku raczej nisko oceniał szanse swoich pracowników na niebotyczne osiągnięcia, byłem nawet zły na niego. Co to za prezes, który nie wierzy w swoją kadrę i trenera (choć nie on go wybierał) ? Dzisiaj patrzę trochę inaczej. Może faktycznie nie żądać za wszelką cenę mistrzostwa świata od naszych średnio zaawansowanych graczy, wziąć coś na uspokojenie, przyłożyć lód do rozpalonych głów ?
Za to może warto znaleźć w sobie cierpliwość do działań długofalowych, np. organizacji futbolu w Polsce, systemu szkolenia i zrobić coś, żeby nasza liga nie była tak beznadziejnie słaba.
Nawet zwycięstwo na Wembley nie rozwiązałoby przecież problemów polskiej piłki. Chyba tylko trochę rzadziej dziennikarze przypominaliby „zwycięski remis” sprzed czterdziestu lat. Ja już tego przypominania mam dość.