MKOl uchyla drzwi Rosjanom…
Zdjęcie roześmianych Thomasa Bacha i Władymira Putina sprzed kilku lat jest częstą ilustracją do informacji o tym, co dziś dzieje się na linii Międzynarodowy Komitet Olimpijski – Rosja.
Nie wiem, czy teraz Bach miałby tak świetny humor podczas spotkania z rosyjskim prezydentem. Może trochę gorszy, a sympatia byłaby ciut mniej ostentacyjna. MKOl pod wodzą Bacha właśnie zalecił międzynarodowym federacjom dopuszczenie rosyjskich i białoruskich sportowców do rywalizacji.
Decyzja jest obwarowana kilkoma warunkami. Dotyczy startów indywidualnych, a sportowcy nie mogą mieć związków z wojskiem i popierać agresji w Ukrainie. Swoją drogą ciekawe, w jaki sposób byłoby to weryfikowane poza oczywistymi przypadkami. Stanowisko nie przesądza o zgodzie na udział Rosjan i Białorusinów, choćby pod neutralną flagą, w igrzyskach 2024 i 2026. Organizatorzy paryskiej olimpiady szybko o tym poinformowali. Dzisiaj chodzi o stworzenie szans na zakwalifikowanie się do imprezy czterolecia, bo zawody eliminacyjne właśnie się rozpoczynają.
Jak można się było spodziewać, decyzja MKOl wywołała burzę. Nikt nie jest zadowolony. Stanowisko takich krajów jak Polska nie jest zaskakujące. Zwraca uwagę niezłomna postawa Norwegii, największej potęgi w sportach zimowych. Warto jednak zaznaczyć, że niecała Europa jest dzisiaj jednoznacznie za konsekwentnym bojkotem.
Ale, gdyby ktoś myślał, że Rosja uzna wtorkową decyzję za krok w dobrym kierunku, srodze by się zawiódł. Z tego, co można wyczytać, Rosjanie zareagowali wściekłością, odsądzając od czci i wiary Thomasa Bacha. Zdaniem wielu tamtejszych polityków i sportowców warunki są upokarzające. Odzywają się głosy nawołujące do bojkotu. I prawdę mówiąc, byłoby to jakieś rozwiązanie.
Nie mam powodów, żeby współczuć Bachowi, ale – trochę na własne życzenie – znalazł się w potrzasku. Rosja i Białoruś to jedno, ale wiele krajów afrykańskich, azjatyckich czy nawet południowoamerykańskich wcale nie jest tak pryncypialnych jak na przykład państwa europejskie. Poza tym o dopuszczeniu do startów decydują poszczególne światowe federacje. Lekkoatletyczna – jak podkreślał w „Faktach po faktach” TVN Tomasz Majewski – jest przeciw, ale już szermiercza wcale nie. Organizatorzy krakowskich Igrzysk Europejskich liczą się z tym, że zawodów szermierczych w ogóle nie będzie, jeśli FIE uprze się w sprawie udziału sportowców Rosji i Białorusi.
Groźba kadłubowych igrzysk, przynajmniej tych najbliższych w Paryżu, staje się całkiem realna. Coraz trudniej o kompromis, chociażby zgniły.