Niepokój o Igę Świątek

Szaleńczy wyścig do piłki bitej z całą mocą przez Jelenę Rybakinę nie udał się Idze Świątek. Wkrótce okazało się, że problem jest poważniejszy niż strata punktu i chwilę później całego seta.

Nie wytrzymały mięśnie prawego uda pierwszej tenisistki świata. Kilkanaście godzin później wiemy niewiele więcej. Ciągle czekamy na wiadomość, co się stało na rzymskim Foro Italico w majową, deszczową noc. Jest wiele głosów, że do kontuzji mogła się przyczynić późna pora i namoknięty wielogodzinnymi opadami kort.

Pal sześć turniej w Rzymie i przerwana seria kilkunastu zwycięstw przez ostatnie dwa lata. Krecz w ćwierćfinale oznacza potężną stratę punktów w rankingu WTA ubiegłorocznej triumfatorki zawodów. To zresztą też nie jest najważniejsze. Istotne jest, by pełna sprawność szybko wróciła. Przez ostatnie sezony udawało się uniknąć poważniejszych urazów, choć określenie „udawało się” jest nie na miejscu. Bo jest to w dużym stopniu zasługa Macieja Ryszczuka, odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne naszej mistrzyni, a także mądra polityka startowa.

Wyobrażam sobie, co się dzieje teraz w polskim obozie w oczekiwaniu na werdykt lekarzy. Pod koniec maja rusza przecież wielkoszlemowy Roland Garros w Paryżu. Tymczasem nie wiadomo, czy aktualna jeszcze mistrzyni będzie w stanie przystąpić do rywalizacji. Oby nie dołączyła do Rafaela Nadala, który kilka dni temu musiał ogłosić, że nie zdąży odzyskać zdrowia do rozpoczęcia turnieju.

Niepokoją się też polscy kibice. Nie mamy przecież zbyt wielu gwiazd w globalnych sportach. To zresztą delikatnie powiedziane, bo poza Igą jest tylko Robert Lewandowski. Oby w niedalekiej przyszłości stał się nią Jeremy Sochan, widoczny już w NBA.

W Otwartych Mistrzostwach Francji Iga Świątek byłaby faworytką nr 1 nie tylko z powodu pozycji rankingowej. Nawet ostatni nocny pojedynek z Jeleną Rybakiną pokazał, że Polka jest w wyśmienitej formie. I byłoby tak nawet, gdyby mecz był dograny do końca, a wynik był niekorzystny. W wielkiej księdze tenisowych mądrości jest także taka, która mówi, że tenis jest sportem, w którym nie da się tylko zwyciężać. Serenie Williams też to się zdarzało.

Po ubiegłorocznej abdykacji Ashleigh Barty Polka w brawurowy sposób wskoczyła na tron, ale było jasne, że wszystkiego i zawsze nie będzie wygrywać. Wiadomo było, że 2023 r. będzie znacznie trudniejszy. Ale teraz ważniejsze jest zdrowie niż sięganie po kolejne puchary. Gdyby po Paryżu przestała być liderką, to nic strasznego się nie wydarzy. Nie wypadnie przecież z czołówki, ma przecież rozpisaną karierę na wiele lat, a w ostatnim dniu maja będzie obchodzić zaledwie 22. urodziny.