Prezes Boniek
No, teraz mogę się już skupić na pojedynku Obama –Romney – tak skwitował wybór Zbigniewa Bońka kolega, który poinformował mnie o najważniejszej wiadomości dnia. Siedzę w pociągu do Szczecina i jakoś tak się zagapiłem. A tu: stało się ! I to tak szybko. Raptem dwóch głosowań było potrzeba.
Gdybym zamiast w pociągu, siedział dzisiaj w Sheratonie, głosowałbym na Bońka. Nie oznacza to wcale, że moja wiara w niego jako prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej jest bezgraniczna. Głosowałbym raczej z braku wiary w pozostałych chętnych. Zupełnie nie przekonał mnie nawet Roman Kosecki, który podobno miał być wielkim reformatorem. Jak słyszę, że ktoś chce transparentności, to mnie mdli. Kosecki w swoim programie miał jeszcze kilka równie ekscytujących punktów.
Boniek unikał jak ognia wielkich deklaracji. Cztery lata temu ogłosił, że trzeba rozwiązać okręgowe związki i na zdrowie mu to nie wyszło. Teraz tego i podobnych błędów nie popełnił. I jest prezesem.
Rozgorączkowani dziennikarze i politycy żądają natychmiastowych rewolucyjnych zmian. To wyraz sporej naiwności. Nawet jeżeli nowy prezes zabierze się energicznie do pracy, to przecież PZPN to nie korporacja, w której można przeprowadzić grupowe zwolnienia, wręczyć tekturowe pudełka i dać pół godziny na spakowanie się.
A jednak pierwsze typy Bońka świadczą o tym, że ma ochotę na przewietrzenie związku. Bo wiceprezesami zostali przecież Roman Kosecki i Marek Koźmiński. Z drugiej strony wiceszefem wybrano Jana Bednarka, byłego posła Samoobrony. To jednak ci pierwsi, miejmy nadzieję, będą mieli więcej do powiedzenia. Prezes Ekstraklasy SA Bogusław Biszof też widocznie wywiązał się z zadania i zapewnił głosy nowemu prezesowi, skoro także będzie wiceBońkiem. Nie załapał się natomiast były szef związku Michał Listkiewicz, który oferował chęć współpracy z każdym z kandydatów.
Przez ostatnie lata Zbigniew Boniek był komentatorem piłkarskiej rzeczywistości. Wygodna postawa. Teraz tego luksusu już nie będzie miał. Nowy prezes raczej nie może też liczyć na ulgową taryfę z powodu zawodniczych zasług. W razie problemów będziemy mu wypominać brak sukcesów trenerskich i menedżerskich, np. w Widzewie. I nawet znajomość z Platinim nie pomoże. Notabene od dłuższego czasu śmieszy mnie to ciągłe przypominanie kontaktów Polaka i Francuza.
Prezesowi i jego współpracownikom będzie znacznie łatwiej, jeśli reprezentacja będzie zbierała kolejne punkty w eliminacjach mistrzostw świata. A to jest całkiem możliwe.