Radwańska – bliskie pożegnanie?
Wygląda na to, że Agnieszka Radwańska oswaja nas kibiców i przede wszystkim samą siebie do myśli o porzuceniu tenisa. Ostateczną decyzję ma podjąć w listopadzie.
Z tego, co teraz mówi, wynika, że tylko cud mógłby sprawić jej powrót do gry na poziomie, do którego nas przyzwyczaiła przez kilkanaście ostatnich lat. Żadne zabiegi nie pomagają na jej zniszczone sportem stopy. Bo to one są teraz największym utrapieniem najlepszej polskiej tenisistki w historii.
Wybitne osiągnięcia sportowe i majątek na koncie mają swoją, wcale niemałą cenę. Ból jest stałym towarzyszem Agnieszki mimo przeróżnych zabiegów najlepszych specjalistów.
Decyzja jest trudna nie tylko ze względu na oczekiwania kibiców, którzy teraz muszą się pasjonować osiągnięciami innych tenisistów na poziomie co najwyżej challengerów i pierwszych rund ważniejszych turniejów. Agnieszka Radwańska jest przecież szefową dużego przedsięwzięcia biznesowego. Od niej zależy dostatni byt całkiem sporej grupki ludzi otaczających krakowiankę. Z tego punktu widzenia sytuacja przypomina trochę ostatnie sezony Justyny Kowalczyk, której brakowało zdrowia i wyników, ale startów nie zaniechała.
Oglądałem trochę transmisję z turnieju masters w Singapurze. Patrzyłem na Switolinę, Stephens, Kvitową, Woźniacką i myślałem sobie: przecież powinna tam być i wygrywać Radwańska. Tymczasem trzeba się będzie chyba pogodzić z tym, że Polki długo w tych zawodach nie zobaczymy. Chyba że Iga Świątek – chwalona bez umiaru, a mimo to zachowująca zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na swoją karierę – przemknie z drugiej setki do czołówki.