Dujszebajew jedzie do Rio…
… pod flagą polską, bo razem z trenerem do samolotu wsiądzie polska reprezentacja piłkarzy ręcznych.
W gdańskich kwalifikacjach nie było wielkich emocji i bardzo dobrze. Na emocje zostawiam sobie trochę zdrowia na czas igrzysk.
Los i międzynarodowa federacja sprzyjały Polakom. Nie dość, że przeciwnicy nie z tych najmocarniejszych, to jeszcze musieli się także zmierzyć z gdańską publicznością. A to nie jest proste zadanie. Na boisku okazało się, że Polacy są dobrze usposobieni i nie chcą sobie urozmaicać życia thrillerami. Dlatego tym razem zwycięstwa nad Macedonią, Chile i Tunezją były znacznie wyższe niż w poprzednich turniejach.
Czy to efekt Tałanta Dujszebajewa, który w ten efektowny sposób rozpoczął pracę z naszą kadrą? Pewnie tak, choć warto poczekać do olimpiady i dopiero wówczas oceniać jego pracę. Przejął reprezentację po ciężkiej zapaści, do której doszło na styczniowych mistrzostwach Europy w Polsce. Michael Biegler na szczęście długo się nie zastanawiał i szybko podpisał się pod rezygnacją. Związek zaś nie marudził z procedurami i wskazał następcę.
Po posępnym Bieglerze ekspresyjny Hiszpan Dujszebajew (trudno się domyślić, bo zaczynał od Kirgizji) jest nie tylko znacznie ruchliwszy za linią boiska, ale także ma znacznie więcej inicjatywy w prowadzeniu gry. Częściej zmienia zawodników i ich pozycje, widać też pierwsze schematy rozgrywania akcji. Zawodnicy jakby uważniej słuchali trenera, choć widać, że nie komplementuje ich nadmiernie. Nauczyciel musi być utalentowany, uczniowie muszą uważać na lekcjach, bo do wyjazdu do Brazylii czasu nie zostało za dużo.
Brązowy medal olimpijski Polska wywalczyła czterdzieści lat temu w Montrealu. Czy teraźniejsza ekipa ma szansę nawiązania do tradycji? Znów zaczynam o tym myśleć.