Igrzysk nie będzie
Igrzysk w Tokio nie będzie dla sześciorga polskich reprezentantów w pływaniu. Owszem, złożyli ślubowanie, polecieli do Japonii i nawet zaczęli się aklimatyzować. Ale okazało się, że to wszystko była pomyłka. Olimpiada dla nich jeszcze się nie zaczęła, a już się skończyła.
Polski Związek Pływacki odpowiedzialny za zgłoszenie zawodników nie poradził sobie z regulaminem FINA, czyli Międzynarodowej Federacji Pływackiej. Część ekipy mogła wystartować tylko w sztafetach, a została zgłoszona do konkurencji indywidualnych. Do najbardziej zainteresowanych wiadomość dotarła podczas treningu w basenie.
Nie chciałbym tego oglądać, a tym bardziej być w skórze tych, którzy mieli pełne prawo czuć olimpijczykami, a ktoś przychodzi i mówi: sorry, wychodźcie z wody, pakujcie się, trzeba wracać do domu, bo nie przeczytaliśmy regulaminu ze zrozumieniem.
Polski Związek Pływacki odpowiedzialny za zgłoszenie zawodników nie poradził sobie z regulaminem FINA, czyli Międzynarodowej Federacji Pływackiej. Część ekipy mogła wystartować tylko w sztafetach, a została zgłoszona do konkurencji indywidualnych. Do najbardziej zainteresowanych wiadomość dotarła podczas treningu w basenie.
Przy tej okazji przypomina się, że pięć lat temu do Rio nie pojechał Marcin Cieślak z powodu pomyłki w zgłoszeniu, a Konrad Czerniak nie mógł wzmocnić sztafety, bo ktoś w ogóle zapomniał go zgłosić. Okazuje się, że to nie wystarczyło, żeby poważnie potraktować sprawy formalne, nawet jeżeli trzeba się przebijać przez zawiłości reguł gry.
Ostatecznie trenerzy i związek musieli dokonać dramatycznego wyboru wykluczonych. Władze FINA dały możliwość wytypowania szóstki skazańców spośród całej 23-osobowej ekipy. Chodziło o to, żeby do wszystkich pięciu sztafet można było skompletować składy.
Zawodnicy żądają dymisji władz Polskiego Związku Pływackiego. Trudno im się dziwić. Opublikowali w tej sprawie list otwarty.
Nie sądzę, żeby prezes PZP Paweł Słomiński (niegdyś trener m.in. Otylii Jędrzejczak) potrafił przekonać rozgoryczonych zawodników i nas wszystkich, że działacze nie zawinili. I nawet jeżeli Słomiński, bardzo zasłużony dla polskiego pływania (mimo kontrowersji związanych ze współpracą ze swoją najbardziej utytułowaną zawodniczką), nie wypełniał osobiście dokumentów ze zgłoszeniami pływaków, to ponosi za skandal odpowiedzialność.
I powinien się podać do dymisji. Trudno przecież zakładać, że to w centrali FINA wszystko pokręcono. Z ostatecznym sądem poczekajmy jednak do oficjalnego stanowiska związku. W tym wystąpieniu powinno też być odniesienie się do innego zarzutu – fatalnych warunków treningowych w Japonii. Alicja Tchórz (jedna z tych, którzy muszą wrócić do Polski) opublikowała filmik, w którym mówi m.in. o 31 st. temperatury wody i konieczności pływania w basenie na świeżym powietrzu, podczas gdy zawody będą się odbywały pod dachem.
W Tokio nie zapłonął jeszcze znicz, a polska reprezentacja poniosła już spektakularną porażkę.