Bergisel – skocznia Stocha
Dobrych, a nawet świetnych sportowych wiadomości w nowym roku ciąg dalszy. Trzecią część Turnieju Czterech Skoczni bezapelacyjnie wygrał w Innsbrucku Kamil Stoch. Zwycięzca z Ga-Pa Dawid Kubacki tym razem trzeci, a Piotr Żyła tuż za nim.
Polacy skakali świetnie, a do tego szczęśliwie. Wielcy rywale – Halvor Egner Granerud i Karl Geiger – trafili na gorsze warunki i ledwie załapali się do rozstrzygającej serii. Zazwyczaj mamy skłonność do tłumaczenia porażek niesprzyjającym wiatrem albo niesprawiedliwymi sędziami. Wypada więc odnotować, że tym razem na wiatr mogli narzekać najwięksi rywale.
Gdyby jednak warunki były podobne dla wszystkich skoczków, to i tak na Bergisel Stoch nie miałby sobie równych. Widać wyraźnie, że w jego przypadku 33 lata to bardzo odpowiedni wiek do wielkich wyczynów. Od 11 lat co sezon staje na najwyższym podium co najmniej raz. Uzbierało się już tych triumfów 37.
Przed przenosinami do Bischofhofen trzeba tylko trzymać kciuki, żeby czołówka miała podobne warunki do startu. Resztę załatwi mistrz Kamil. Tym bardziej że za plecami (czyli o 15 pkt mniej) ma ubiegłorocznego mistrza Dawida Kubackiego. Norweg Granerud traci już 20 pkt. Jest więc wielka szansa na dwa miejsca na podium.
Dawno nie widziałem tak szczęśliwego Kamila Stocha, choć przecież lista jego osiągnięć jest bardzo długa. W Turnieju Czterech Skoczni już dwa razy nie miał sobie równych. Teraz mimo covidowego zamieszania na początku tygodnia może być znów najlepszy. W swojej wielkiej radości Stoch nie traci zdrowego rozsądku i ma jedną prośbę do dziennikarzy i kibiców – żeby nie nadmuchiwać tego balonu oczekiwań.
Zachowujemy więc spokój i czekamy na środowe popołudnie w Bischofshofen.