Polskie podium w Ga-Pa
Kubacki – pierwszy, Żyła – trzeci, Stoch – czwarty. Od pierwszego dnia nowego roku dobrych wiadomości możemy szukać na narciarskich skoczniach.
W drugim konkursie Turnieju Czterech Skoczni niewiele zabrakło, żeby podium było całkowicie polskie. Świetny w tym sezonie Norweg Halvor Elver Granerud wbił się jednak między naszych skoczków.
Gdy całkowicie opadły emocje związane z covidowym zamieszaniem wokół Polaków, okazało się, że ekipa Pavla Doleżala jest w tym roku bardzo mocna i niesamowicie wyrównana. Nie tylko trzej wymienieni na początku, ale także dziesiąty w Ga-Pa Andrzej Stękała (do niedawna dorabiający kelnerowaniem w Zakopanem) w każdym konkursie mogą znaleźć się na podium.
Do tego jeszcze Klemens Murańka i kilku innych chłopaków, którzy coraz mocniej będą naciskali na mistrzów. Czeski trener dopuścił do wspólnych przygotowań szerszą grupę zawodników. W przeciwieństwie do poprzednika nie bał się kradzieży wiedzy tajemnej. I efekty przyszły bardzo szybko. Dziś już można spokojniej patrzeć na następne lata, czyli te, które nastąpią po erze pokolenia mistrza Kamila Stocha.
W pierwszym tegorocznym konkursie Dawid Kubacki, szczęśliwy ojciec kilkudniowej Zuzanny, przeskoczył wszystkich w pięknym stylu i przy okazji pobił rekord skoczni – 144 m. Odrobił bardzo dużą część strat do liderów po zawodach w Oberstdorfie. Teraz – było nie było – triumfator z ubiegłego roku ma szansę, tak jak Kamil Stoch zresztą, wyskakać kolejnego złotego orła czekającego z rozpostartymi skrzydłami na najlepszego całych zmagań. Z Granerudem i Niemcem Karlem Geigerem łatwo nie będzie, ale różnice są małe. Teraz kierunek Innsbruck, a na koniec Bischofshofen.
Dobrze, że możemy się emocjonować samymi skokami, a nie wynikami testów na obecność niecnego wirusa. I można powiedzieć bez przesady, że w sporcie rok zaczął się nam dobrze.