Zarażony sport
Dosłownie każda minuta przynosi informacje o tym, jak koronawirus albo strach przed nim demoluje sportowe życie. Teraz także w Polsce. Właśnie minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk zarekomendowała odwołanie wszystkich imprez sportowych. Nie tylko masowych. Wszystkich.
Powiedzieć, że sytuacja jest dynamiczna, to niewiele powiedzieć. Jeszcze kilka godzin temu słuchałem wypowiedzi dziennikarza, który nie wyobrażał sobie choćby przełożenia terminu Euro 2020, a ktoś inny napisał, że mecze bez publiczności nie mają żadnego sensu. Teraz co chwila pojawiają się kolejne komunikaty o rezygnacji z zawodów.
Czy tak daleko idące decyzje mają uzasadnienie? Trudno rozstrzygać to w sportowym komentarzu. Ale ciekawa jest opinia często wypowiadającego się wirusologa prof. Włodzimierza Guta, który na pytanie dziennikarza „Przeglądu Sportowego” o to, czy poszedłby w tej sytuacji na mecz piłkarski, odpowiada: „Poszedłbym. Spotkanie w tej chwili na stadionie osoby z koronawirusem byłoby trudniejsze niż wygranie w totolotka”. Ten sam profesor mówi jednak, że „lepiej umyć czyste ręce, niż mieć brudne i coś zjeść”. Całkiem prawdopodobne, że nigdy się nie dowiemy, czy drakońskie decyzje miały uzasadnienie.
Przy okazji widzimy, jak bardzo skomplikowaną i połączoną na tysiące sposobów machiną jest sportowy biznes na świecie. Przekonujemy się, jak wielkie komplikacje powoduje odwołanie jednej czy kilku ligowych kolejek. Kalendarze są napięte do granic możliwości. Nie ma wolnych terminów. Piętrzą się potężne trudności.
Przewraca się jedna kostka domina, zawala się cała konstrukcja. Dotyczy to przede wszystkim najpopularniejszych dyscyplin przyciągających masowego widza i wielkie pieniądze. Zupełnie zdezorientowani są np. tenisiści. Odwołano ważny turniej w Indian Wells. Na razie tylko ten. Ale przecież jedni zawodnicy mieli bronić punktów z ubiegłego sezonu, inni chcieli wzbogacić konto. Na podstawie rankingu startują w kolejnych zawodach, w tym wielkoszlemowych. Pytania się mnożą, choć za chwilę może się okazać, że i pierwszego z serii największych – turnieju Rolanda Garrosa – też nie będzie. To tylko jeden przykład.
Przed wielką niewiadomą stoją sportowcy szykujący się do zdobycia kwalifikacji olimpijskich. Pewnie nie uda się zachować dotychczasowych zasad. Inna sprawa, czy w ogóle igrzyska w Tokio odbędą się w przewidzianym terminie.
Sport nie jest, bo przecież nie mógł być przygotowany na takie katastrofy. Im dłużej będzie się utrzymywało zagrożenie koronawirusem, tym większe spustoszenie wyrządzi również w sportowym życiu. Jeśli jednak drastyczne ograniczenia przyczynią się do opanowania epidemii, trzeba się im podporządkować.