W Melbourne po staremu i po nowemu

Gdyby w ostatnim meczu Australian Open Dominic Thiem uporał się z Novakiem Djokoviviciem, można by z większą pewnością powiedzieć, że idzie nowe. Ale to Novak już ósmy raz w karierze schodził z kortu z pucharem. Zatem zmiany warty wśród mężczyzn nie ma, za to singiel kobiet zakończył się sensacyjnie. Moja faworytka Garbine Muguruza niestety zasłużenie została pokonana przez urodzoną w Moskwie 21-letnią Amerykankę Sofię Kenin.

Od pewnego czasu przed każdym wielkoszlemowym turniejem nie tylko kibice zastanawiają się, czy wreszcie zostanie przełamany monopol wielkiej trójki, a może nawet dwójki na końcowy sukces. Zaglądamy w metryki, pytamy o fizyczne ograniczenia, typujemy młodych, niezwykle utalentowanych do przejmowania schedy. To zaczyna być nudne, bo i tak na końcu oglądamy Rafę Nadala i Novaka Djokovicia, a Rogera Federera zawsze tuż przy nich.

Tym razem już prawie uwierzyłem, że to Dominic Thiem przysiądzie się, może nawet na dłużej, do stolika mistrzów. W ćwierćfinale odesłał do domu samego Nadala. Rundę później nie dał się Saszy Zwieriewowi (dla mniej zainteresowanych informacja: to Niemiec), który także ma nadzieję zacząć dzielić wielkoszlemowy tort.

W finale do pewnego momentu wydawało się, że przewrót na szczycie hierarchii nastąpi. Było już dwa do jednego w setach dla Austriaka, ale Serb odrodził się i teraz ma już 17 najwartościowszych dla tenisisty tytułów. Wcześniej w półfinale odprawił Federera, który we wcześniejszych meczach musiał bronić się przed meczbolami, a grze z Djokoviciem coś go uwierało i sił starczyło tylko na jeden set.

W rozgrywkach kobiecych coraz więcej upokorzeń przeżywa Serena Williams, która też chciałaby sięgnąć po jeszcze co najmniej jeden tytuł mistrzyni Wielkiego Szlema. Przegrana z Chinką Qiang Wang w trzeciej rundzie sporo mówi o realności planów Amerykanki.

W cieniu Sereny i kilku innych świetnych reprezentantek USA wspinała się po szczeblach rankingu rosyjska Amerykanka Sofia Kenin. Był rozstawiona z czternastką, ale mało kto ją traktował poważnie. Tymczasem to ona właśnie zgarnęła całą pulę. Przyznaję się, że kibicowałem jej rywalce Garbine Muguruzie. Ale Kenin napadała na Hiszpankę z furią, chyba ani na moment nie przyjęła do wiadomości, że może zejść z kortu pokonana i złamała świetną przecież Muguruzę. Czy Kenin będzie teraz wygrywać seryjnie? W przypadku kilku innych dziewczyn już wcześniej wydawało się, że zaczną gonić Williams. Być może Kenin się uda.

Polscy kibice mogą się cieszyć z Australian Open bardzo umiarkowanie. Jedynie Iga Świątek pokazała, że jej kariera rozwija się prawidłowo. Niewiele zabrakło do ćwierćfinału. Wówczas można by mówić o wielkim osiągnięciu. Hubert Hurkacz musiał odłożyć mocarstwowe plany na następne miesiące. Magda Linette odpadła na samym początku. Tym razem nie cieszyliśmy też zbyt długo obecnością w deblowej drabince Łukasza Kubota.

Za to juniorka Weronika Baszak ni stąd, ni zowąd dotarła do finału turnieju dziewczyn. To bardzo sympatyczna wiadomość. W sumie jednak trudno byłoby powiedzieć, że o Polakach było w tym roku głośno w Melbourne.