Dobry remis
Wokół Jerzego Brzęczka atmosfera gęstniała po każdym przegranym meczu tej jesieni. Remis 1:1 w ostatnim meczu Ligi Narodów z Portugalią to porządny łyk świeżego powietrza. Zima trenera będzie trochę spokojniejsza.
Ogłaszać koniec kryzysu polskiej kadry futbolowej byłoby grubą przesadą. Portugalscy mistrzowie Europy już przed meczem wiedzieli, że weszli do finałowej rozgrywki Ligi Narodów. I to było widać na boisku. Natomiast Polakom nawet remis dawał fory przy losowaniu eliminacji do mistrzostw Europy. To oczywiście dość ważne, ale jeszcze ważniejsze było to, żeby zimowych miesięcy nie spędzać na rozpamiętywaniu pasma nieszczęść w mijającym roku.
Remis był ważny dla Polaków, ale wiadomością dnia było ogranie młodych Portugalczyków w rewanżowym meczu decydującym o awansie do mistrzostw kontynentu drużyn U21. Po 0:1 w kraju chyba nikt nie stawiał na wyjazdowe 3:1. W ekipie Czesława Michniewicza gole wbijali Krystian Bielik, Dawid Kownacki i Sebastian Szymański. Całą trójkę i jeszcze kilku ich kolegów możemy już niedługo na stałe oglądać na zbiórkach pierwszej reprezentacji. Być może właśnie dotarła do nas wiadomość, że pokolenie 30-latków rządzących dzisiaj kadrą może mieć całkiem klasowych kolegów, a z czasem również następców.
Wróćmy do kadry Brzęczka. Do Guimaraes nie pojechał Robert Lewandowski, który musiał się skupić na leczeniu kolana. Czy było widać jego nieobecność na placu gry? Ja nie widziałem. Oczywiście biorę pod uwagę jesienne bezbramkowe występy naszego najważniejszego reprezentanta. Być może brak mistrza trochę ośmielił niektórych jego kolegów. Wreszcie sporo dobrego można powiedzieć o Arkadiuszu Miliku, który wytrzymał nerwowo przy powtórce rzutu karnego. Częstsze przebłyski miał Piotr Zieliński, który jednak ciągle najbardziej jest wychwalany za to, co może pokazać, a nie za to, co pokazuje na boisku.
O dziwo całkiem nieźle wyglądała obrona mimo stałych eksperymentów kadrowych przeprowadzanych zresztą z konieczności. Prawie o każdym polskim graczu można by bez wielkiego wysiłku powiedzieć kilka ciepłych słów. To sytuacja wyjątkowa w ostatnich miesiącach.
Tak więc Jerzy Brzęczek może trochę głębiej odetchnąć. Zebrał przecież trochę argumentów przed zapowiadaną rozmową z prezesem Zbigniewem Bońkiem. Obyśmy na wiosnę zobaczyli reprezentację, która przestanie cierpieć, a zacznie siebie i kibiców cieszyć swoją grą.