Dobre losowanie

Polska zagra z Austrią, Izraelem, Słowenią, Macedonią i Łotwą o awans do finałów futbolowych mistrzostw Europy w 2020 r. To wynik niedzielnego losowania. Mogło być lepiej?

Wydawało mi się, że nie bardzo, dlatego trochę się zdziwiłem, gdy trener Jerzy Brzęczek ocenił, że grupa jest wyrównana, choć nie jest najgorsza, i zaapelował o zachowanie chłodnych głów. W głowie mi się nie zagotowało, a mimo to nie bardzo sobie wyobrażałem, że może być jeszcze lepiej. Oczywiście można używać znanej frazy mówiącej, że w dzisiejszej piłce słabeuszy już nie ma, ale są drużyny trochę mocniejsze i trochę słabsze.

Bezpośredni awans z grupy przypadnie dwóm pierwszym reprezentacjom. Jeśli założymy, że słabość kadry w 2018 r. nie jest początkiem długotrwałej choroby, to w tej dwójce Polska powinna się znaleźć.

Oczywiście wszystko się może zdarzyć. Zbigniew Boniek jako epizodyczny trener reprezentacji przeżył w 2002 r. gorycz porażki z jednym z przyszłorocznych rywali, Łotwą, ale jak sam mówi, jego piłkarze „nie wyszli wówczas na boisko”. Ten wariant w 2019 r. należy chyba wykluczyć, inaczej wszelkie rozważania traciłyby sens.

Co innego cieszyć się z losowania, a co innego lekceważyć rywali. Nikt przecież nie podlicza już punktów. Każdy z nich trzeba będzie wybiegać na boisku. Jerzy Brzęczek przekonuje, że wie, co zrobić, by jego kadra grała na miarę oczekiwań. Mało tego, widzi więcej od wielu z nas, czyli wyraźne objawy powrotu do poziomu, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić przez kilka poprzednich lat. Skoro tak, to nie da się uciec od roli faworyta.