Stoch, Horngacher, Kowalczyk. Trzy wieści dla polskiego kibica

Na koniec narciarskiego sezonu do polskiego kibica dotarły trzy wiadomości. Jedna świetna, jedna dobra i jedna… chyba też dobra.

Świetna jest taka, że Kamil Stoch na słoweńskiej Letalnicy pokazał rywalom tyły swoich nart po raz ósmy i dziewiąty. Takiego sezonu jeszcze nie miał. Gdyby nie pech na normalnej skoczni olimpijskiej w Pjongczangu, można byłoby mówić o ideale. Pod koniec marca wiemy już, kto wygra plebiscyt na najlepszego sportowca 2018 roku. Polak wystawia na ciężką próbę zawodowe umiejętności dziennikarzy, którzy opisują jego wyczyny. Pod koniec sezonu w słownikach niektórych z nich wyraźnie brakowało świeżych określeń na to, co robi na skoczniach mistrz z Zębu.

Teraz mistrzowie pióra i mikrofonu mają kilka miesięcy na powrót do formy, a Kamil Stoch i jego koledzy mogą wreszcie odpoczywać. Trener dał im luz na cały tydzień! Pokażcie mi drugą grupę sportowców, która przez okrąglutki rok praktycznie nie może nabrać głębokiego oddechu i do tego wcale nie narzeka.

Na takie postawienie sprawy może sobie pozwolić tylko Stefan Horngacher, który właśnie powtarza coś, co sprawdziło się już w ubiegłym roku. Nie ma chłop sumienia, ale za to ma wyniki. Dobra wiadomość jest taka, że jednak Austriak zostaje z kadrą. Gorsza – że tylko na rok. Co prawda prezes Apoloniusz Tajner, optymista, jakich mało, mówi o opcji na kolejne sezony, ale jakoś tak bez przekonania.

Dlaczego tylko rok? Czy rzeczywiście Wielki Stefan boi się tylko żony i musiał przystać na jej warunek (rok i ani dnia dłużej) pozostania w Polsce? A może nie wszystkie żądania Horngachera zostały spełnione? Dotyczyły one stworzenia możliwości rozwoju całej dyscypliny, a nie tylko jednego wielkiego mistrza i kilku wicemistrzów. Zobaczymy.

I wreszcie trzecia wiadomość – chyba też dobra. Justyna Kowalczyk ogłosiła, że zrywa z Pucharem Świata. Przyznam się bez bicia, że czekałem na tę wiadomość. Cierpiałem razem z naszą mistrzynią, gdy trzeba było coraz dłużej czekać na nią na metach pucharowych zawodów. Justyna daje teraz do zrozumienia, że dogadała się z prezesem Tajnerem co do własnej przyszłości. Dotychczas raczej psioczyła na władze związku, teraz to się zmienia.

Jeżeli porozumienie jest faktem, to prawdopodobnie Kowalczyk rzuci się z pasją do tworzenia warunków do uprawiania narciarskich biegów w Polsce. Gdyby tak się stało, to ta wiadomość byłaby nie tylko dobra – byłaby bardzo dobra.