Złoto Fajdka zgodnie z planem
Po złocie Pawła Fajdka i brązie Wojciecha Nowickiego w rzucie młotem Polska uzbierała już sześć medali w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Londynie. Gdyby nawet na tym nasze zdobycze się skończyły, to i tak nie będzie źle.
Paweł Fajdek rzucił swoim „młotkiem” najdalej i to było zaplanowane. Na szczęście otrząsnął się po olimpijskiej wpadce z Rio. 79,81 m to nie jest wynik jego ani naszych marzeń, ale spokojnie wystarczył do zwycięstwa. Mistrzem został już trzeci raz i to robi wrażenie. Wojciech Nowicki mógł nawet wygrać z kolegą z reprezentacji, ale wolał zająć swoje ulubione trzecie miejsce (78,03 m). Cieszymy się, ale lekki niedosyt też czujemy.
To był wielki konkurs, bo dwa miejsca na podium przypadły Polakom, ale, powiedzmy sobie szczerze, o rzucaniu młotem w Londynie nie będziemy opowiadać wnukom z wypiekami na twarzy. Wolę jednak medale bez wielkich emocji i rekordów niż pasjonujące rzuty, które nie kończą się dobrze dla naszych.
Jak byśmy oceniali polską lekką atletykę, gdyby w programie zawodów nie było machania tym dziwnym sprzętem? Cztery z dotychczasowych sześciu miejsc na podium to przecież zasługa Anity Włodarczyk, Malwiny Kopron, Pawła Fajdka i Wojciecha Nowickiego. Wbrew pozorom nie jest źle.
Widać wyraźnie, że nasi reprezentanci nie pojechali do Londynu, żeby „zbierać doświadczenie”, tylko żeby mocno zaznaczyć swoją obecność. Dzięki temu zbieramy sporo punktów i mamy szansę potwierdzić, że jesteśmy najsilniejszą europejską reprezentacją. Byłoby to dużym osiągnięciem.