Lepiej być nie mogło
Faceci po przejściach pokazali, że mają jeszcze sporo do powiedzenia w reprezentacji. Jesienną część eliminacji do rosyjskiego Mundialu Polska zakończyła pięknym 3:0 w meczu z Rumunią. Mało tego drużyna Adama Nawałki ma w tabeli trzy punkty przewagi nad drugą Czarnogórą. Tylko usiąść i … cieszyć się. Chyba już bez piwa i kart w hotelu.
To był mecz Kamila Grosickiego, którego pierwszy gol będzie mógł wnukom pokazywać. To był mecz Roberta Lewandowskiego (już siedem goli w eliminacjach) i całego zespołu. Ale przede wszystkim to był mecz Adama Nawałki.
Trener nie posłuchał zwolenników rozliczania przed kamerami swoich zawodników za wydarzenia z października w warszawskim hotelu. Rozwiązał problem wewnątrz grupy. Zawodnicy docenili to i zagrali najlepszy mecz tej jesieni. W ten sposób znowu można mówić o linii wznoszącej kadry. Przecież jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć naszą reprezentacją a już mówiło się o powrocie do mierności.
Nawałka często nie był głaskany za reakcje (a raczej ich brak) na wydarzenia na boisku. Wczoraj trafił właściwie z każdym nazwiskiem. Najbardziej zaimponował mi zmianami. Gdy Karol Linetty zaczął odstawać od kolegów, od razu wprowadził Krzysztofa Mączyńskiego, a ten wykorzystał szansę przypomnienia się kibicom. No i Łukasz Teodorczyk. Zastąpił coraz swobodniejszego Piotra Zielińskiego, jakby chciał powiedzieć: pokażę wam przez tych kilkanaście minut na co naprawdę mnie stać. I pokazał. Chyba nie byłoby dwóch goli Lewandowskiego bez chłopaka, który w ostatnich tygodniach wymieniany był głównie jako miłośnik piwa i kart. Po wieczorze w Bukareszcie nie musimy się już zamartwiać brakiem Arkadiusza Milika.
Rumuni nie mieli na boisku swoich bohaterów. Za to na trybunach było ich pełno. Tyle że negatywnych. Z jednej strony można odczuwać staropolską schadenfreude z tego, że bandyci z racami petardami to nie jest polska specjalność. Z drugiej strony chwilami czułem się, jakby piłkarze kopali piłkę w pobliżu linii frontu i to nie w czasie zawieszenia broni. Dobrze, że skończyło się tylko na ogłuszeniu polskiego asa. Swoją drogą, ciekawe jak oceni to widowisko UEFA.