Legia wymęczyła awans
Dundalk nie odegrał podrzucanego mu scenariusza. Nie podał legionistom Ligi Mistrzów na tacy, chociaż wiele na to wskazywało po zero do dwóch w pierwszym meczu w Irlandii.
Prawie do końca straszył Legię. To naprawdę smutne, że trzeba się cieszyć z remisu osiągniętego w ostatniej chwili.
A miał to być najpiękniejszy wieczór Legii od 21 lat. Tymczasem radość jest mocno stłumiona, choć mimo wszystko można się cieszyć z awansu, ale trzeba to robić szybko, bo kolejne tygodnie i miesiące będą trudne.
Nie mogę sobie jakoś wyobrazić asów Legii, które potrafiłyby osiągnąć coś więcej niż satysfakcję z samego ocierania się o europejskie sławy w grupowych rozgrywkach Champions League. Trzeba się raczej nastawiać na baty niż dodatkowe miliony euro za uzbierane punkty. Drugiego Dundalk już przecież wylosować nie można – nawet przy największym szczęściu. Takich jak Irlandczycy nie ma i nie będzie, a i z nimi, jak okazało się na boisku, o mało nie skończyło się tragicznie.
Ironią losu jest to, że Legia przeciska się przez drzwi do piłkarskich salonów właśnie teraz, kiedy sprawia wrażenie słabej i zagubionej. Do tego zamiast o wzmocnieniach czytamy bez przerwy o wyjazdowych planach najsolidniejszych graczy. Ondreja Dudy już nie ma, Artur Jędrzejczyk wrócił do Rosji, Nemanija Nikolić, we wtorek słaby, ale bez jego goli nie byłoby awansu, podobno jest jedną nogą w Hull, a może nawet w Napoli; następny w kolejce do wyjazdu to Michał Pazdan. Nowi zawodnicy też są, ale jakoś na ich widok ręce nie składają się do oklasków. A powinny, jeśli chcemy mieć choć trochę przyjemności z oglądania naszych.
Jest też nowy albański trener Besnik Hasi, zazwyczaj niezadowolony z tego, co widzi na boisku. I to jest pocieszające, bo znaczy, że liczy na więcej. Oby tak rzeczywiście było, bo inaczej będzie wielkim osiągnięciem, jeśli dotrwa do końca sezonu na swoim stanowisku.
Jedno, co będzie się na pewno zgadzało, to kasa. Dziennikarze doliczyli się już niemal 200 milionów złotych. Mam nadzieję, ze nie ponosi ich kreatywność i takie same szacunki ma księgowy Legii, bo lista wydatków jest długa. Na czołowych miejscach jest spłacanie poprzednich właścicieli klubu i rozbudowa bazy. Jeśli coś zostanie, szefowie Legii wybiorą się na zakupy. Wygląda więc na to, że nie myślą kategoriami jednego sezonu. I to jest pocieszające.