Dzięki, Agnieszka!
Sen się skończył. Dobrze, że dopiero w półfinale. Agnieszka Radwańska nie zagra kolejny raz o tytuł na trawie Wimbledonu. Przegrała z wenezuelsko-hiszpańską Garbine Muguruzą (3:6, 6:3,3:6). I nie była to porażka niezasłużona.
Może gdyby w przedostatniej piłce nie zażądała pochopnie challenge’u, może gdyby jedna czy druga piłka nie zatrzymała się na siatce, może… To jest jednak gdybanie trochę zasmuconego kibica, bo jeśli popatrzeć obiektywnie, to niespełna 22-letnia dziewczyna trochę z Wenezueli, a trochę z Hiszpanii była po prostu lepsza.
Teraz będę za nią trzymał kciuki w sobotę. Pewności nie ma żadnej, ale zanosi się na to, że Muguruza (trochę przypomina mi gwiazdę sprzed lat Gabrielę Sabatini) dołączy na dłużej do czołówki cyklu WTA. W meczu z Radwańską przeżywała potężny kryzys od połowy drugiego seta do początku trzeciego. Za to Polka miała wówczas wiele świetnych momentów. O odporności stosunkowo niedoświadczonej jeszcze Hiszpanki świadczy to, że opanowała nerwy i w decydujących chwilach zdobywała punkty.
Krakowianka kończy krótki sezon na trawiastych kortach z furą zdobytych punktów, całkiem pokaźnym workiem pieniędzy i oczywiście pewnym miejscem w pierwszej dziesiątce rankingu WTA. Jestem pewny, że dziś wieczorem, po przetrawieniu porażki, w obozie Radwańskiej zostanie otwarta butelka szampana. A może nawet dwie. Dzięki, Agnieszka!