Piękny wieczór w Katarze
Przyznaję się bez bicia, że po pierwszych meczach Polaków na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych nie postawiłbym złotówki na Polaków w półfinale. A tu proszę – czwórka już jest, a może być jeszcze lepiej.
Nasi się rozkręcają z meczu na mecz. Znaczy – są turniejową drużyną. Piękne i zasłużone 24 do 22 z Chorwatami świadczy o tym najdobitniej.
Żeby kibicować Polakom w Katarze, trzeba mieć nerwy ze stali. O dziwo dzisiaj po raz pierwszy zachowywałem się w dość spokojnie. Długie okresy świetnej gry w obronie, mniej chaosu w ataku, więcej skutecznego Sławomira Szmala w bramce – to powody tylko dość umiarkowanych skoków mojego ciśnienia.
Niemiecki trener Michael Biegler już może mówić o życiowym sukcesie z naszą reprezentacją. Można powiedzieć, że godnie zastępuje swojego poprzednika Bogdana Wentę. Fundował nam Wenta thrillery, funduje Biegler. Najważniejsze, że z happy endem. Jak dotychczas.
Teraz Katar. Gdyby zajrzeć do archiwów, moglibyśmy już szykować się do wielkiego finału. Najwyżej byli na miejscu 16., a ostatnio na 20. No ale teraz zawody są rozgrywane w Katarze. Nie wiadomo, czy w pakiecie z organizacją mistrzostw nie załatwili finału dla swojej ekipy. Poza tym nie jest tajemnicą, że za dużo Kataru w Katarze nie ma, a co za tym idzie – Katarczycy grać umieją. Ale nie ma co narzekać. Wolę półfinał z gospodarzami niż z Hiszpanami czy Francuzami.
A tak w ogóle to sezon drużynowych sportów trwa. Po mistrzowskich siatkarzach, po pierwszych od lat sukcesach piłkarzy nożnych przyszła kolej na ręcznych. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie odłożyć na półkę teorię o braku wyników w zespołowych dyscyplinach z powodu narodowego charakteru.