Potrzeba cudu nad Wisłą
Po meczu z Grekami najbardziej wystraszył mnie komentarz Vicente dl Bosque. Trener hiszpańskich mistrzów świata powiedział, że gra Polaków pozytywnie go zaskoczyła. No i byłoby dobrze, gdyby nie dodał, że tak czy siak Grecy byli lepsi. To czego Hiszpan spodziewał się po naszych ? Czegoś w rodzaju zero do sześciu naszych z Hiszpanią przed ostatnim Mundialem ? Jeśli komplemenciarz Vicente nie myli się w ocenie polskich możliwości, to lepiej od razu zacznę kibicować innym ekipom, żeby było co robić po 16 czerwca, czyli ostatniej eliminacyjnej grze z Czechami.
Może na przykład warto trzymać kciuki za Duńczyków. Wczoraj stanęli przeciwko Holendrom i w nosie mieli papierowe rachunki, według których nie mają szans w swojej grupie śmierci, którą, przypominam, uzupełniają Niemcy i Portugalczycy. Patrzyłem z sympatią na Duńczyków nie dlatego, że w Holandii nie lubią podobno naszych. Otóż patrząc na skład zespołu trenera Mortena Olsena (od 12 lat na tym samym miejscu !) nie widzę samych tuzów. Wielu na co dzień kopie w zupełnie przeciętnych drużynach. Nie wiem czy pod tym względem porównanie z Polakami wypadłoby na korzyść Duńczyków. A jednak chyba nikt nie powiedział, że z Pomarańczowym dokopali z powodu nadzwyczajnego szczęścia.
Kibicuję Duńczykom również za to, co zrobili dwadzieścia lat temu. Z marszu zastąpili wykluczoną Jugosławię i zostali mistrzami, a ja widziałem na własne oczy ich pierwszy krok do tego celu. Stałem (wtedy jeszcze były miejsca stojące) na stadionie w Malmoe i oglądałem bezbramkowy remis z Anglikami. Nie było to zresztą porywające widowisko. Wczoraj może też nie były to szczyty możliwości, ale jakość gry była nieporównanie wyższa od polskiej inauguracji. Obie drużyny mądrze kierowane, świetnie zorganizowane. Gdybyśmy w obronie zachowywali się w połowie tak sensownie, jak Duńczycy, to cieszylibyśmy się ze zwycięstwa. Holenderski emu coachowi Bertowi van Marvijkowi dostało się po porażce, tyle że on reagował na boiskowe wydarzenia. Może najlepszy strzelec Bundesligi Huntelaar powinien grać od początku, ale jednak dostał swoją szansę. Przy Smudzie nie miałby chyba szans … (a obiecałem sobie, że dam mu dzisiaj spokój).
Zwycięski mecz Niemców z Portugalczyków( jeden do zera) to był futbol dla koneserów. Stawiałem na naszych sąsiadów, chociaż znajomi Niemcy radzili obstawiać wygraną Portugalczyków, bo mieli pewne informacje o słabości rodaków. Dla mnie Portugalczycy to jakiś kosmos z Ronaldo i innymi graczami wartymi dziesiątki milionów euro. Niemców natomiast mam oswojonych dzięki naszym w Borussi. Oglądam mecze w Bundeslidze i widzę, że Neuer, Gomez, Lahm to są tacy sami gracze jak Lewandowski, Błaszczykowski czy Piszczek. No może galaktyczny Oezil wyrasta ponad to towarzystwo, ale w sumie nie odczuwam zimnego potu na plecach przy czytaniu ich składu. Kto wie, może jednak na przekór faktom spotkamy się z nimi w ćwierćfinale ?
Cuda się zdarzają. Tym bardziej, że kardynał Dziwisz ujawnił, iż naszemu Przemysławowi Tytoniowi w obronie karnego pomógł Jan Paweł II. Czcigodny księże kardynale, bardzo proszę o zintensyfikowanie kontaktów z naszym papieżem przed starciem z Rosją. Dobrze byłoby objąć opieką nie tylko natchnionego Tytonia, ale i resztę zespołu. I sztab trenerski także. Cud nad Wisłą, jak pisze zezem, byłby wręcz pożądany.
Jeśli już jesteśmy przy tematyce nadprzyrodzonej, to bardzo się ucieszyłem, gdy po opublikowaniu przed północą 8 czerwca wpisu pod tytułem Niebo – piekło – czyściec, następnego dnia zobaczyłem w „ Gazecie Wyborczej” czołówkowy tytuł sportowego dodatku: Niebo. Piekło. Czyściec.
A oto odpowiedzi na niektóre komentarze, które pojawiły się pod moimi wpisami (za wszystkie bardzo dziękuję!):
niemowa nie widzi nas w ćwierćfinale. Zostawmy sobie uchyloną furtkę do awansu, przynajmniej do wtorku. Tym bardziej, że byk „ma dziwne uczucie”, że Polska wyjdzie z grupy i nie wie tylko co dalej. Jestem za wyjściem z grupy, choć zbyt wielu racjonalnych argumentów nie znajduję. Może jednak zamiast argumentów wystarczą moce nadprzyrodzone . zezem wzdycha do cudu nad Wisłą Anno 2012. Śleper także pisze o pilnej potrzebie cudu. Zważywszy na kontakty kardynała Dziwisza, wszystko jest możliwe. Witold dopuszcza możliwość wyciągnięcia wniosków. Mówiąc szczerze, boję się o tę umiejętność uczenia się na błędach. Co do odmiany słowa mecz. Boję się wypowiadać na tematy językowe zganiony jakiś czas temu przez Tomasza za naigrywanie się ze słowa ministra. Ale Witoldzie nie odpuścilibyśmy miłosiernie owych „meczy”, gdyby okazały się zwycięskie ? Roman Randt wkręca mnie prostego sportowego blogera w politykę. Nie wiem czy poprawiłoby coś, gdybym następnym razem napisał o Rosjanach, że nie mają kilku Lewandowskich. Dobrze, że znalazł się Czaro, który uświadomił mi niebezpieczeństwa wynikajże z pisania pochwał pod adresem rosyjskiej sbornej. Polityki od sportu nie oddziela też Wojciech, który widzi ścisłą zależność między polskimi wynikami na Euro a losem rządu Tuska. Mina premiera po niewzycięskim remisie z Grecją dużo mówiła. I wreszcie przepraszam el , jeśli sprawiłem na nim wrażenie wszystkowiedzącego. Nie chciałem. Co do Wojciecha Szczęsnego, to poprosiłbym ewentualnie o analizę jego zachowania przy golu. Moim zdaniem powinien zostać na linii. I, zdaniem więcej wiedzących ode mnie, np. Ślepera, pomylił się w tej sytuacji.