Niebo – piekło – czyściec

Po meczu otwarcia EURO 2012 moje szanse na wstąpienie do  fanklubu Franciszka Smudy  mocno zmalały.  Oj, będzie ciężko na tych mistrzostwach ! Można się oczywiście opowiadać, że na początek  remis z Grekami niczego nie przekreśla, ale to marne pocieszenie, jeśli popatrzeć na to co pokazali Rosjanie, a nawet Czesi. Nie wiedziałem czy  zachwycać  się sunącymi na Czechów Arszawinem, Dżagojewem i ich kolegami, czy doceniać wysiłek i przebłyski Rosickiego i kilku innych, czy też sięgnąć po kolejny kieliszek wina, żeby opanować drżenie rąk na myśl o tym, co będzie się działo za cztery dni. Co z tego, że Rosjanie mają słabsze punkty w obronie, czym próbują się pocieszyć komentatorzy. A my to mamy defensywę nie do przejścia ?  Robert Lewandowski potwierdził opinię o sobie. Rzecz w tym, że w takiej Rosji jest kilku Lewandowskich.

Ciśnienie było tak wielkie, patos tak nieznośny, że z wielką ulgą przyjąłem pierwsze kopnięcie piłki na Stadionie Narodowym. I wydawało się, że ulgę poczuli też nasi piłkarze. Niestety po całym meczu otwarciu EURO 2012 można powiedzieć jedno: potwierdziły się prawie wszystkie obawy.

Po dwóch czy trzech godzinach od zakończenia gry nie umiem się jeszcze pogodzić z tym, że Polska nie wygrała. Strzeliła szybko pięknego gola, miała kilka innych świetnych sytuacji, sędzia skutecznie (choć chyba nie do końca sprawiedliwie) wykartkował  Sokratisa Papasthopoulosa jeszcze w pierwszej połowie. Do tego Grecy stwarzali wrażenie umęczonych rzemieślników, których jedyną bronią jest zmasowana obrona. 38 – letni bramkarz Chalkias wyglądał na kogoś skazanego na wyjmowanie piłki z bramki co najmniej kilka razy. Na przykład po kopnięciu lewą nogą Damiena Perquisa. Ale to wszystko było w pierwszej połowie.

Posypało się, bo Grecy nie poprosili o niski wymiar kary w związku z grą w dziesiątkę. Jeśli baliśmy się o obronę, to mieliśmy niestety rację. Olbrzymim zawodem jest dla mnie Wojciech Szczęsny, chłopak, który miał być jednym z naszych bohater ów. Tymczasem całkiem możliwe, że w 68 minucie pierwszego meczu mistrzostwa Europy skończyły się dla niego. Popełnił błąd przy golu, przy karnym też raczej  trudno znaleźć jakieś sensowne usprawiedliwienie . W  meczu z Rosją nie usiądzie nawet na  ławce z powodu kary za czerwoną kartkę. Zresztą nie wyobrażam sobie, żeby nie bronił teraz Przemysław Tytoń. Facet wstaje z ławki, staje na linii bramkowej i broni karnego. Nie chce mi się nawet myśleć, co byłoby, gdyby wpuścił niezły przecież strzał weterana Karagounisa. A przecież, jeśli  Tytoń  nie dałby rady, nikt nie mógłby mieć nawet odrobiny pretensji. Tak, tak Wojtek Szczęsny jest chyba pierwszym wielkim przegranym tych mistrzostw. Swoją drogą historia polskich bramkarzy warta jest jakiegoś większego dramatycznego utworu. Bohaterów cała lista: Boruc, Kuszczak, Szczęsny, Fabiański, Tytoń. Jest jeszcze kilku kandydatów do ról drugoplanowych.

Pewnie odbędzie się teraz narodowa dyskusja nad wpływem rozpostarcia parasola nad stadionem na kondycję naszej ekipy. Jest prawdą, że nie przypominam sobie tak oblanych potem Błąszczykowskiego, Piszczka i kolegów, a przecież nasi po wymyślnych treningach mieli zaskakiwać rywali niespożytymi siłami. Podejrzewam, że nie było dużo lepiej, gdyby UEFA pozwoliła deszczowi padać na trawę Stadionu Narodowego.

 Zacząłem od tego, że Smuda ma teraz znacznie mniejsze szanse na zostanie bohaterem mojej bajki. Nasz trener powtarza zawsze, że wysoka stawka go uskrzydla. W piątkowy wieczór widzieliśmy człowieka, którego roznosi ciśnienie, ale który nie eksplodował żadnym pomysłem, nie było nawet skromnego psst . Dlaczego nie wypuścił na boisko żadnego z wypoczętych i palących się do kopania zmienników. Nawet, jeśli nie ma do nich zaufania, to powinien zauważyć, że większość jego pupili  sprawiała wrażenie krańcowo wyczerpanych. Może Grosicki, może nawet delikatny Wolski dzięki nie nadwerężonym siłom zdobyliby się na jakiś błysk.

Po cztery do jednego Rosjan z Czechami widać, że może bardzo brakować tych dwóch straconych punktów. W meczu z Grekami szybko znaleźliśmy się w niebie, potem był piekielny przedsionek, a zakończyliśmy w nieznośnym czyśćcu. Nie wiem co powiedzieliby specjaliści, ale w futbolu taka wędrówka jest możliwa.