Tajne atuty Biernata
Chcieliście zmiany, to ją macie. Wersja hard przewidywała zredukowanie ministerstwa sportu do poziomu departamentu w innym resorcie. Wersja soft – wymianę ministra. Zwyciężyła ta druga. Nie ma Joanny Muchy, jest Andrzej Biernat.
Może się okazać. że z sentymentem będę wspominał właśnie ustępującą minister, a nawet, jak wolała, ministrę. Zapowiadała co prawda „co najmniej półfinał” podczas EURO 2012, wypowiadała się na temat trzecioligowych hokeistów, nie potrafiła sobie poradzić z dachem Stadionu Narodowego, ale próbowała tez sporo zrobić. Na przykład zmierzyła się z problemem finansowania związków sportowych. Jestem gorącym zwolennikiem akcji : „Stop zwolnieniom z wf”.
Nie miała szans na akceptację kibiców, bo czuło się, że musi wkuwać na pamięć nazwiska i podstawowe fakty przed jakimś publicznym wystąpieniem. Gorzej, gdy trzeba było improwizować.
Nic nie wiem o sportowych kompetencjach nowego ministra. Na pewno, przynajmniej na początku, będzie miał jeden atut – krótszy dystans do premiera. Bronił go przecież do upadłego w ostatnich miesiącach, wieszał psy na Jarosławie Gowinie i wszystkich innych przeciwnikach premiera. Miejmy nadzieję, że pokaże teraz atuty, które skrzętnie chował przed publicznością.
Jeden minister sportu pochodzący z Łodzi już był. Oby nowemu poszło zdecydowanie lepiej.