Dobry początek Żyły i Kubackiego
Piotr Żyła drugi, Dawid Kubacki trzeci. Turniej Czterech Skoczni rozpoczął się dla Polaków bardzo dobrze. Kamil Stoch też znalazł się chyba na tropie wysokiej formy, bo zakończył zawody w Oberstdorfie na dziewiątym miejscu.
Nasi mistrzowie (wszyscy dobrze po trzydziestce) odzyskali (lub odzyskują w przypadku Stocha) błysk pod okiem trenera – rówieśnika Thomasa Thurnbichlera. Może to jest nowa tendencja: trener coraz młodszy – jego podopieczni coraz starsi.
Rok temu w Obersdorfie byliśmy świadkami katastrofy. Najlepszy Kubacki zakończył na 28. miejscu. Zresztą cały ubiegły sezon był do zapomnienia poza olimpijskim brązem Dawida Kubackiego. Nie przeszkodziło to polskim liderom bronić do upadłego Michala Doleżala, który odpowiadał za przygotowania kadry. Dostało się Adamowi Małyszowi, który miał decydujący głos w sprawie zamiany Czecha na młokosa z Austrii. I na razie Małysz, już jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego, może mieć satysfakcję, że nie uległ presji mistrzów.
Z powodu mundialu rozgrywanego w nietypowej porze część polskich kibiców nie chłonęła konkursów Pucharu Świata z takim przejęciem jak zazwyczaj. A Polacy kochają skoki miłością dziwną, bo dość w świecie nietypową. Coraz bardziej niszowa konkurencja ciągle budzi wielkie zainteresowanie. Ciekawe, co byłoby, gdyby na dłużej zabrakło osiągnięć? Chwilowo nie musimy się nad tym poważnie zastanawiać.
Dawid Kubacki od pierwszych konkursów godnie zastępuje w roli lidera Kamila Stocha, który dotychczas męczył się w większości konkursów. Kubacki fruwa daleko i skutecznie, zwyciężył już w czterech konkursach, w innych był także wysoko. Jest liderem punktacji Pucharu Świata. Zadziwia regularnością Piotr Żyła.
W Oberstdorfie patrzył na nich z góry tylko wyśmienity Halvor Egner Granerud. Norweg wyskakał zwycięstwo w pierwszym z czterech konkursów turnieju w sposób bezapelacyjny. Ale do końcowego sukcesu jeszcze daleka droga.
W tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni do kwalifikacji przystąpiło najmniej zawodników od 60 lat. Tylko 11 skoczków musiało odpaść, żeby mogła być wyłoniona czołowa pięćdziesiątka. Prawie wszystkie nazwiska znamy na pamięć. Jedni są w lepszej, inni w gorszej formie, ale zaskoczeń jest mało. W polskiej kadrze też nie musimy się uczyć nowych nazwisk. Dobrze, że chociaż Paweł Wąsek zaczął regularnie skakać w drugiej kolejce.
W ostatnich latach najbardziej spektakularnie przebił się na sam szczyt Japończyk Ryoyu Kobayashi. Dziś zresztą nie przypomina samego siebie z poprzednich lat. Jedyną nową twarzą w czołówce zawodów w Oberstdorfie był dla mniej zorientowanych 20-latek Daniel Tschofenig z Austrii, który wyskakał ósme miejsce. Miłośnicy skoków z nadzieją patrzą na każdego Turka, Włocha czy Bułgara, którzy stają na rozbiegu, ale oni przecież raczej nie powalczą o Puchar Świata w dającej się przewidzieć przyszłości.
Drugi konkurs TCS odbędzie w Garmisch-Partenkirchen już w nowym roku, 1 stycznia.