Boniek na futbolowej wojnie
Zbigniew Boniek kończy w sierpniu swoje rządy w Polskim Związku Piłki Nożnej. W związku może tak, ale w polskiej piłce na pewno nie. Właśnie został wybrany wiceprezydentem UEFA i powtórnie członkiem Komitetu Wykonawczego europejskiej federacji. Sukces jest duży.
O ile w Komitecie Wykonawczym w zamierzchłej przeszłości, czyli latach 50. i 60., mieliśmy Leszka Rylskiego, o tyle prezydenta ani nawet wice – nigdy. Wiadomości z Kongresu UEFA w Montreux dotarły akurat w momencie, w którym cała konstrukcja futbolu na kontynencie mocno się zachwiała.
W nocy z niedzieli na poniedziałek ogłoszony został koncept Superligi, o którym pisałem wczoraj na gorąco. Jeśli pomysł obrzydliwie bogatych na to, żeby stać się jeszcze bogatszymi, wypali, UEFA ze swoją Ligą Mistrzów zostałaby zmarginalizowana.
Boniek znalazł się w samym środku wydarzeń, czyli w miejscu, które zawsze lubił. Na boisku i poza nim. Nie wiem, czy prezydent Boniek odegra znaczącą rolę w tej wielkiej rozgrywce, ale na pewno nie będzie stał w kącie i przyglądał się rozwojowi akcji. Sam mówi, że wybuchła bomba atomowa i to światowa wojna futbolowa, a on sam został właśnie generałem jednej z armii.
Jeszcze kilkadziesiąt godzin temu wydawało się, że walka starego z nowym zakończy się raczej porażką starego, czyli federacji. Dzisiaj już takiej pewności nie ma. Z „parszywej dwunastki” klubów, których właściciele ogłosili powstanie nowego tworu, niektórzy zaczynają się wykruszać. Nie wiadomo, czy wszystkie dochodzące wieści się sprawdzą, ale wygląda na to, że ani Chelsea, ani Manchester City nie są już przekonane do nowej inicjatywy. Rozterki mają Atletico Madryt i Barcelona.
Autorzy biznesowego projektu być może nie przewidzieli reakcji fanów, krajowych federacji, no i polityków wszystkich barw. Nagle np. we Włoszech ci ostatni jednym głosem ostro sprzeciwiają się planom Superligi, może nie z miłości do piłki, ale na pewno w trosce o głosy kibiców.
Będę trzymał kciuki za Bońka i jego kolegów z władz federacji w walce o -nie boję się górnolotności – jedność futbolowej Europy, co wcale nie musi oznaczać status quo. Wielki świat to jedno, ale jestem pewien, że nasz człowiek w Nyonie znajdzie również czas i energię na swoją obecność w krajowym futbolu. Z tego punktu widzenia warto obserwować przedwyborcze podchody w PZPN.
Ci, którzy chcieli się uwolnić od Bońka, a można się domyślać, że jest to spora grupa, muszą się chyba pogodzić z tym, że obecny prezes zachowa wpływy w związku. I to chyba w końcu nie będzie takie złe. Nie był i nie jest tak nieomylny, jak myśli sam o sobie, ale też w polskiej piłce sporo się działo w ciągu ostatnich ośmiu lat.