Zwycięska Iga
Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Iga Świątek na stałe zameldowała się w światowej czołówce, to po zwycięskim finale w Adelajdzie nie musi się już martwić. Iga Świątek pokonała Belindę Bencic 6:2, 6:2.
Po wielkoszlemowym Paryżu teraz z Australii wywozi pierwszy tytuł w turnieju WTA. Poza początkowymi gemami pierwszego seta, kiedy gra była wyrównana, cały mecz to był pokaz umiejętności 19-letniej Polki, od poniedziałku 15. tenisistki rankingu. Ta pozycja jest zresztą myląca, bo gdyby nie pandemiczne zasady klasyfikacji, Iga mieściłaby się w pierwszej piątce. Jej szwajcarsko-słowacka przeciwniczka do niedawna była czwartą rakietą touru.
Zacząłem od wątpliwości, bo mnie też nachodziły takie myśli. Przyznaję bez bicia. Zdarza się przecież jeden niesamowity wyskok formy, a później powrót do szeregu. Tym bardziej że chodzi w tym przypadku ciągle o nastolatkę, u której spore wahnięcia formy nie byłyby czymś nadzwyczajnym.
Po Australian Open i osiągniętej tam czwartej rundzie można się było trochę uspokoić. Co prawda po batach w Paryżu Simona Halep drugi raz nie pozwoliła sobie na nadszarpnięcie reputacji i tym razem była lepsza od dziewczyny z Raszyna, ale wcześniej Iga spokojnie zwycięsko kończyła trzy pojedynki.
Teraz, po Adelajdzie, można już chyba być prawie pewnym, że jeśli ze zdrowiem będzie wszystko OK, przez wiele lat będziemy oglądać turnieje nie tylko z miłości do tenisa w ogóle, ale do tenisa Igi w szczególności. Nie ma tej pewności w przypadku Huberta Hurkacza, który ostatnio coraz częściej schodzi z kortu ze zwieszoną głową po pierwszych turniejowych pojedynkach.
Iga – poza wszystkimi walorami tenisowymi – ma jeszcze to coś, co wzbudza sympatię od pierwszego wejrzenia. Jest naturalna, młodzieńczo spontaniczna. I niech tak zostanie. Odbierając trofeum w Adelajdzie (coś na kształt wagi dla niemowląt), powiedziała, że wystąpienia pomeczowe to najtrudniejsza dla niej część obowiązków. Nie ma się czego obawiać. Jest sobą, a nie automatem do składania podziękowań. W tym jest podobna do Naomi Osaki i może dlatego obie dziewczyny szybko znalazły wspólny języka poza kortem.
Chwaląc Igę, nie sposób stale nie podkreślać roli całego jej otoczenia z tatą Tomaszem na czele. Wydaje się, że dobrali się idealnie. Psycholożka Daria Abramowicz, trener Piotr Sierzputowski i specjalista od przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk to trzon tej ekipy.