Messi wyjeżdża z Barcelony?
Lionel Messi chce opuścić swój dom – Barcelonę. Od dłuższego czasu można się było spodziewać takiej decyzji. Od ostatniego gwizdka sędziego meczu Barcelona-Bayern w ćwierćfinale Ligi Mistrzów wypowiedzenie było niemal pewne. Klęska dwa do ośmiu nie dawała zbyt dużego pola do manewru 33-letniemu piłkarzowi. Oficjalny faks pojawił się właśnie w zarządzie Barcy.
Argentyńczyk jest najlepszym piłkarzem świata XXI w. Może się z nim równać wyłącznie Cristiano Ronaldo, ale ja bym się długo nie zastanawiał, gdybym miał wybierać między nimi. W ostatnim sezonie także Roberta Lewandowskiego ustawiano w jednym szeregu z filarem Katalończyków. I gdyby brać pod uwagę tylko ostatnie miesiące, to Polak miałby szansę w tej konfrontacji.
Nie ma jednak szans, gdy weźmiemy pod uwagę całokształt. Cztery puchary Champions League, dziesięć zwycięstw w lidze hiszpańskiej, sześć Złotych Piłek i sześć Złotych Butów, dziesiątki statystycznych rekordów, setki goli to bilans 16 sezonów w Barcelonie. Raczej nie do pobicia.
Messi chce odejść, ale czy na pewno odejdzie? Powołuje się na punkt umowy, który pozwala mu pożegnać się z Barcą bez konsekwencji finansowych. Zarząd twierdzi, że piłkarz spóźnił się z decyzją, która powinna być podjęta do końca maja.
No tak, ale ten rok typowy nie jest. Jeśli obie strony się uprą, rozstrzygnie sąd. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić takiego rozwiązania. Straciłyby na tym obie strony. Sportowo i wizerunkowo. To także brałbym pod uwagę. Argentyńczyk oddawał już koszulkę (tyle że reprezentacyjną) po nieudanym Mundialu, ale w końcu jej nie oddał.
Dopiero od niedawna mówi się o tym, że żadna poważna decyzja w klubie nie może być podjęta bez wiedzy i akceptacji Lionela Messiego, czyli człowieka, który jest wybitnym, ale tylko pracownikiem tego zakładu pracy. Jeśli tak, to byłby współwinny obecnemu kryzysowi. To nie byłby zdrowy układ. Wiemy to dobrze skądinąd.
Tymczasem w morzu krytyki tonie prezes Josep Maria Bartomeu i trener Quique Setien (ten nawet już utonął). Prezes zatrudnił nowego trenera, czyli Ronalda Koemana, który kilka miesięcy temu przeszedł zawał serca. W Barcelonie na sanatoryjną atmosferę liczyć nie może, raczej na emocje sali operacyjnej. Tym bardziej że krążą legendy o jego żelaznej ręce. Koeman miał przekonać Messiego do siebie i swojego pomysłu na drużynę. Obie wysokie strony się spotkały, ale zamiast uspokajającego komunikatu świat dowiedział się o nowym pomyśle na życie największej gwiazdy.
Tylko czy ten pomysł jest realny? Mówimy o fenomenie, który jednak ma już swoje lata. Do tego niewielu pracodawców jest w stanie wyłożyć lekką ręką ok. 50 mln euro rocznie, a tyle wynoszą zarobki mistrza. Poza tym na przeszkodzie mogą stanąć przepisy o fair play finansowym.
Wychodzi więc na to, że niełatwo zostać, ale odejść też trudno. Tak czy owak – kolejne odcinki serialu pt. „Lionel Messi odchodzi lub” nie mogą liczyć na rekordową oglądalność i klikalność.