Sierota po Federerze
Wielkoszlemowy półfinał jest nieosiągalnym celem tysięcy biegających po kortach. Roger Federer grał w nim w Australii, a jednak czuje się coraz dotkliwiej, że kres zwycięstw na tym etapie to nie przypadek. Andy Murray – jego pogromca to znacznie dojrzalszy zawodnik niż jeszcze rok temu. Wiecznie smutny Ivan Lendl nie na darmo odstawił na jakiś czas kije golfowe, żeby z Murraya zrobić wielkiego mistrza. Ale jeszcze jakiś czas temu na Federera by to nie wystarczyło. Dzisiaj już tak.
Od wielu lat nie mam dylematu. Gdziekolwiek wychodzi na kort Szwajcar, jestem po jego stronie. Na backhand Rogera mogę patrzeć bez końca. Nawet słynne chwile przestojów mają swój głęboki sens. Pozwalają jeszcze bardziej docenić następujące po nich okresy zagrań genialnych. Starczyło ich na osiemnaście tytułów w wielkim szlemie. Czy będzie jeszcze choćby dziewiętnasty ? Djokovic, Murray, może Nadal (jeśli upora się z tajemniczą kontuzją), jeszcze kilku innych, daj Boże także nasz Janowicz – wszyscy będą się starali udowodnić mojemu bohaterowi, że jego czas nieubłaganie mija. Zaczynam się więc powoli czuć sierotą po Federerze. Ale po cichu liczę na to, że z ogłoszeniem sieroctwa powinienem jeszcze trochę poczekać. Przynajmniej do Rolanda Garrosa a przede wszystkim do Wimbledonu.
Półfinał traktowany przeze mnie niemal jako zmierzch kariery szwajcarskiego mistrza jest wciąż nieosiągalny dla Agnieszki Radwańskiej ( nie licząc oczywiście ubiegłorocznego finału w Londynie). W jej przypadku tłumaczę sobie, że należy cieszyć się z ćwierćfinałów podczas największych rozgrywek i tytułów w mniej ważnych turniejach. Dzięki temu pod koniec stycznia na koncie Agnieszki zgadzają się zarobione i punkty, i dolary. Fachowcy, którzy poważnie rozpatrywali jej szanse na puchar w Melbourne dostrzegli poprawę kilku elementów jej gry. Prawdopodobnie mają rację. Dla mnie równie ważne jest to, że Agnieszka zaczyna się trochę częściej uśmiechać na korcie. Gdyby w tenisie, jak w wioślarstwie, istniała waga lekka, wówczas mielibyśmy prawdopodobnie etatową mistrzynię w swojej konkurencji. Wagi lekkiej nie ma, cieszmy się więc z jednej czwartej zwycięstwa.