Nadal constans

Trochę liczyłem na Dominika Thiema w finale turnieju im. Rolanda Garrosa. Nie to, że mam coś przeciwko Rafaelowi Nadalowi, ale pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo Austriaka to byłby jednak powiew nowości.

Thiem pewniej usadowiłby się w wielkiej czwórce zawodowego touru po wymuszonym zwolnieniu miejsca przez Andy’ego Murraya. Nic z tych rzeczy. 33-letni Nadal po raz 12. pokazał, kto rządzi w Paryżu. Nękany kontuzjami i chorobami, których zgłębienie zajęłoby pewnie rok nauki studentowi medycyny, mistrz wyglądał na w pełni uzdrowionego.

Początkowo wydawało się, że Thiem jest w stanie coś zdziałać. Przyjął wymianę ciosów, często z powodzeniem. Tak było w pierwszym secie w sumie jednak przegranym. W drugim, choć wygranym, było już znacznie gorzej. Potem król Rafael rządził niepodzielnie. Po trzech godzinach Nadal padł na czerwoną mączkę szczęśliwy: 6:3, 5:7, 6:1 i 6:1.

Thiemowi pozostaje satysfakcja z granego na raty półfinału z Novakiem Djokoviciem. Novak po triumfie w Australian Open musiał pożegnać się z ambitnym planem czterech wielkoszlemowych trofeów w 2019 r.

Tak czy owak w męskim tenisie scena jest zabetonowana. Z tej sceny nie dają się zepchnąć Djoković, Nadal i Roger Federer, który w gruncie rzeczy może czuć się wygranym. Po kilkuletniej nieobecności doszedł do półfinału i dopiero w nim zderzył się ze ścianą zbudowaną przez Rafę Nadala.

Polski ślad w Paryżu urwał się błyskawicznie. Hubert Hurkacz pnie się w rankingu bardzo szybko, ale gdy w pierwszej rundzie naprzeciwko stanął Djoković, od razu okazało się, że do marzeń o pierwszej dziesiątce trzeba podchodzić, przynajmniej na razie, ze sporą rezerwą.

Takie zderzenie zaliczyła też Iga Świątek. Tyle że 18-letnia Polka dotarła do czwartej rundy, co jest nie lada osiągnięciem. W roli surowej nauczycielki wystąpiła Simona Halep, która zadała Idze mnóstwo domowych zadań. Co ciekawe, w kolejnym spotkaniu pani profesor zamiast dać kolejną lekcję, nie potrafiła uporać się z nastolatką z USA Amandą Anisimovą.

W przeciwieństwie do singla mężczyzn w kobiecych rozgrywkach panuje bezkrólewie. W jednej drugiej finału znalazły się dwie nastolatki. Obok Anisimowej Marketa Vondrousova, która trafiła nawet do decydującego pojedynku. Pierwsza wygrana w szlemie przypadła kilka lat starszej Australijce Ashleigh Barty. Serena Williams, Garbine Muguruza, Petra Kvitova, wspomniana Simona Halep i wszystkie inne tenisistki z nazwiskami przepadły. Pokoleniowa zmiana wynika raczej ze słabej formy mistrzyń niż z rewelacyjnej postawy młodzieży.

Sezon na kortach ziemnych dla czołówki kończy się. Teraz – turnieje na trawie z Wimbledonem na czele.