Romeo i Legia
Trenera Romeo Jozaka nie ma już w Legii. Przez kilka miesięcy jego obecności w klubie nie było chyba momentu, w którym można by mówić o szekspirowskim uczuciu.
Jozak nie pokochał Legii, a ona – jak potrafiła – pokazywała mu, że na żadne gorętsze uczucie nie może liczyć.
Teraz, sześć kolejek przed zakończeniem futbolowych rozgrywek, pozbierać zespół w jako taką funkcjonującą całość ma asystent i chorwacki rodak Romeo, który zbierał doświadczenie w kobiecym futbolu i w niższych klasach rozgrywek w ojczyźnie. Brawo, prezesie Mioduski!
Przez długi czas kibicowałem trochę Legii, bo dałem sobie wmówić, że to jest jedyny polski klub, który ma szansę cokolwiek znaczyć w Europie. Przekonywał mnie też do siebie sam prezes i jedyny teraz właściciel. Ale parafrazując powiedzenie Kazimierza Górskiego o którymś z trenerów: Dariusz Mioduski jest dobrym prezesem, tylko wyników nie ma.
I nawet gdyby Legia została mistrzem Polski, a na dodatek zdobyła Puchar Polski, to i tak musi się zdarzyć znacznie więcej, żebym uwierzył w tzw. Projekt Legia. Co ciekawe, po jedenastej wpadce w sezonie ekipa z Łazienkowskiej ciągle może liczyć na mistrzostwo i puchar. Wygląda bowiem na to, że rywale też robią sporo, żeby nie cieszyć z tytułu najlepszej drużyny kraju, bo – jak szczerze wyznał trener Michał Probierz – występy w europejskich pucharach to raczej przekleństwo, a nie błogosławieństwo.
W ten weekend trzy czołowe zespoły tabeli – Lech, Jagiellonia i Legia – straciły na własnych boiskach po trzy punkty. Zasłużenie. Liga jakoś musi się skonczyć, ktoś będzie pierwszy, a ktoś inny drugi i trzeci. Tylko co dalej? Znowu wstyd w eliminacjach do eliminacji do jakichkolwiek europejskich pucharów?