UEFA zamyka Legię
Na początku listopada przyjedzie do Warszawy Real Madryt, który zagra z Legią w dość kameralnych warunkach, bo bez publiczności. A co! Stać nas na taką ekstrawagancję. Po dwudziestu latach grać w Lidze Mistrzów i zafundować sobie puste trybuny to naprawdę niezły wyczyn.
UEFA właśnie podjęła taką niecodzienną decyzję. Rasistowskie zachowania i cała lista innych grzechów zrobiły swoje mimo sążnistych wyjaśnień słanych przez warszawski klub. Jeśli oddani Legii kibice nie zniechęcą się, następnym krokiem będzie już chyba wykluczenie z rozgrywek.
Pół tuzina straconych goli w spotkaniu z Borussią Dortmund nie jest ani trochę tak kompromitujące jak kibolskie wyczyny. Najgorsze jest to, że prędzej uwierzyłbym w awans Legii do pucharowej części Ligi Mistrzów niż w zaprowadzenie elementarnego porządku na trybunach.
Właściciele klubu są zupełnie bezradni. Polityka obłaskawiania bandziorów skończyła się fiaskiem. Usuwanie czarnych owiec przy pomocy stadionowych zakazów też nic nie daje, bo ten gatunek ma umiejętność mnożenia się. Dariusz Mioduski po „magicznym wieczorze” przy Łazienkowskiej wyglądał faktycznie na załamanego. Chyba nie tylko dlatego, że trzeba będzie zredukować finansowe oczekiwania w związku z występami w europejskich rozgrywkach. Współwłaściciel Legii w wywiadach używał mocnych słów, mówiąc o tym, co działo się poza boiskiem. Ale z drugiej strony zapamiętałem, jak dopuszczał na przykład skandowanie przekleństw, jeżeli są pomysłowe albo dowcipne. Tak to zdaje się ujął. Swoista Realpolitik.
Nie chcę się wyżywać na władzach klubu, choć swoje za uszami mają. Ale czy tylko oni? Od dawna dziwią mnie na przykład zachwyty dziennikarzy nad wspaniałym dopingiem tworzonym przez „kibicowską społeczność” na Legii i wielu innych stadionach, np. Lecha. Wolałbym, żeby nie był tak wspaniały, a za to bardziej cywilizowany. Przecież ten doping organizują ci sami ludzie, którzy dosłownie i w przenośni zadymiają trybuny.
Jakiś czas temu byłem na ligowej kopaninie przy Łazienkowskiej. W żadnej relacji nie zauważyłem słowa o skrajnym chamstwie kiboli. To znaczy, że to była norma, do której wszyscy się już trochę przyzwyczaili. No to teraz mamy. Ronaldo i koledzy będą w ciszy pognębiali legionistów.