Trzy wielkie punkty
Wreszcie zwycięstwo. Na początek Euro 2016 Polska pokonała Irlandię Północną jeden do zera. Na ten komunikat czekaliśmy. Tym samym skończyliśmy z prześladującą reprezentację triadą meczów o awans, o wszystko i o honor. Kolejne dwie gry we Francji też będą o awans i jak najwyższą pozycję w grupie.
Liczy się zwycięstwo, ale liczy się także styl. Tymczasem w Nicei Polska po raz pierwszy w historii finałów mistrzostw kontynentu nie dość, że zdobyła trzy punkty, to jeszcze zrobiła to w bardzo dojrzały sposób. Niby Irlandczycy mocarzami nie są, ale kilkanaście ostatnich meczów nie przegrali. W niedzielę nie dali po sobie poznać, że mają taką ciekawą statystykę.
Polacy najbardziej podobali mi się… po meczu. Gol Arkadiusza Milika pozwalał im na celebrowanie sukcesu. Tymczasem właściwie wszyscy przepytywani przez dziennikarzy mówili o tym, że to dopiero początek i że są tu po znacznie więcej niż trzy punkty w meczu otwarcia.
Wygląda na to, że oni naprawdę przyjechali nie tylko na grupowe potyczki. Po słabych sparringach wyszli na nicejskie boisko i przycisnęli przeciwników tak bardzo, że ci mogli tylko modlić się o szczęście, a następnie niski wymiar kary. To duża rzadkość, żebym właściwie nie denerwował się podczas 90 minut. Ale tak właśnie było. No może z wyjątkiem kilku momentów.
Trener Adam Nawałka nie poddał się nastrojom różnych raptusów, panikarzy i suflerów. Potrafił zachować spokój i zaszczepił go zawodnikom. Chyba wszystkim bez wyjątku. Właściwie o każdym z nich można by powiedzieć coś dobrego. To naprawdę duża rzadkość.
Bartosz Kapustka, ciągle 19-latek, nie tylko zastąpił Kamila Grosickiego, ale każdym dotknięciem futbolówki odwdzięczał się trenerowi za jego wybór. Chyba jeszcze bardziej cieszył mnie Jakub Błaszczykowski. O nim przecież nawet nie można powiedzieć, że jest po przejściach. On jest od długiego czasu bezustannie w trakcie przejść. W tym meczu pokazał, jak bardzo jest potrzebny kadrze.
Można by tak wymieniać i wymieniać. Robert Lewandowski może być usatysfakcjonowany jako kapitan, jako snajper – nie. Jego czas na tej imprezie jeszcze przyjdzie. Wierzę w to.
Jeśli miałbym się czego obawiać, to jednak obrony, gdy przyjdzie jej się zetrzeć z Niemcami i Ukraińcami. Oni nie dadzą się tak zdominować jak Irlandczycy.
Dobrze, że tak właśnie rozpoczął się dla nas francuski turniej. Obyśmy tylko przez następne dni i tygodnie mogli się skupić tylko na sporcie.