Stoch i Kruczek – niech to się skończy
Jak musi się czuć mistrz olimpijski i mistrz świata w skokach, który pakuje narty po eliminacjach do kolejnych zawodów o Puchar Świata?
Jak musi się czuć jego trener, który tuż przed sezonem ogłasza dziennikarzom, że jest o wyniki spokojny jak nigdy? Kamil Stoch i Łukasz Kruczek.
Od wielu tygodni co najmniej kilka razy przymierzałem się do napisania o polskich skokach na nartach. Za każdym razem odwlekałem ten moment z nadzieją, że w podczas kolejnego weekendu Peter Prevc znajdzie wreszcie godnych siebie rywali z naszego kraju. Niby odtrąbiono wielki powrót do formy po konkursach w Zakopanem, ale powszechny optymizm wynikał raczej z chciejstwa niż wyników na Wielkiej Krokwi. Owszem, było o niebo lepiej niż wcześniej, ale o podium można było tylko pomarzyć.
A później znów – z małymi wyjątkami – jakby próbowali rozpędzać narty na papierze ściernym. Maciej Kot ma pretensje, że polskie skoki ocenia się przez niedoloty Stocha, a kilku chłopaków uzbierało już więcej pucharowych punktów niż w zeszłym roku. W tym on sam. Tyle tylko, że ubiegły sezon był dla Kota beznadziejny, a ten jest tylko zły. Więc jest – jak mówią znawcy – progres.
Kamil Stoch – dla mnie wzór mistrza. Utalentowany, inteligentny, świadomy tego, co robi. Łukasz Kruczek – swego czasu bardzo niedoceniany. Nie wiem, skąd miał wystarczającą odporność na kategoryczne żądania dymisji po każdym niepowodzeniu. Pewnie był silny wiarą w sensowność swojej pracy i zaufaniem chłopaków, którym przewodził. Później po medalach, których nie ma, żaden inny opiekun kadry nie stracił gruntu pod nogami. Był taki jak zawsze. Wydawało się, że bliski jest czas polskiej dominacji w zimowym skakaniu na nartach.
Obaj, wydawało się, stworzeni do znaczących osiągnięć przez następnych kilka lat. Tymczasem tygodnie i miesiące mijają, do końca sezonu bliżej niż dalej, a o jakimkolwiek podium można tylko pomarzyć. Dziś już wiadomo, że trenera Kruczek za rok nie będzie machał chorągiewką na rozbiegu. Chyba nie ma innego wyjścia.
Siedząc w fotelu przed telewizorem, można mieć mnóstwo bardzo przenikliwych, uzdrawiających skoki Stocha i kolegów uwag. Prawda jest taka, że nie wiadomo nic. Żal mistrza Stocha i jego wychowawcy, ale nie ma żadnej pewności, że karta się odwróci. Może lepiej, żeby ten sezon jak najszybciej się skończył?