Pożegnanie z Brzęczkiem bez łez
Nie będę płakać po zwolnieniu Jerzego Brzęczka. No chyba, że prezes Zbigniew Boniek na jego następcę wyznaczyłby kogoś takiego jak Franciszek Smuda, ale to raczej nam nie grozi.
Gdyby decyzja zapadła miesiąc temu, mało kto czułby się zaskoczony. Może tylko sam selekcjoner, który upierał się, że „bronią go wyniki i zrealizowane cele”. Wówczas Boniek, po rozmowie przy kawie, ocenił, że nie ma powodów do radykalnego ruchu na pół roku przed mistrzostwami Europy.
Bezpieczniejsze było, tak się przynajmniej wydawało, zostawienie Brzęczka w spokoju. Ze sztabu odszedł tylko psycholog, którego niektórzy posądzali o to, że zamiast rozwiązywać problemy, tworzył je.
18 stycznia prezes znów zaprosił na kawę trenera. Nie wiem, czy kawa została dopita, bo rozmowa przy niej nie była chyba przyjemnością. Jerzy Brzęczek wstawał od niej jako były trener reprezentacji. Prominentni działacze PZPN nie kryją zaskoczenia, najlepiej poinformowani dziennikarze tak samo. W sumie świetny czas na spekulacje. Tym bardziej że Zbigniew Boniek zapowiedział konferencję prasową, ale dopiero za trzy dni.
Z jakiegoś powodu trzeba było ogłosić decyzję o zdymisjonowaniu już teraz. Jedynym logicznym uzasadnieniem zwłoki w przekazaniu podstawowych informacji i komentarza szefa związku jest to, że dopiero w czwartek może przy nim usiąść następca Brzęczka. To musi być jakieś duże nazwisko klasy Leo Beenhakkera. Wówczas całe, lub prawie całe, zainteresowanie skupi się na tym nowym.
Fala domysłów ruszyła. Odłożyłbym na bok wszystkie polskie nazwiska. To byłoby bardzo trudno uzasadnić. W pierwszych godzinach po sensacyjnym newsie często powtarzana była kandydatura Avrama Granta, Izraelczyka o polskich korzeniach i, zdaje się, polskim obywatelstwie. Podobno nawet rozmowy już były prowadzone. Niespełna 66-letni Grant prowadził m.in. reprezentację Izraela i Chelsea. Czy to jest to wielkie nazwisko? Trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Jerzy Brzęczek rozpoczął rządy w kadrze po nieudanym, delikatnie mówiąc, rosyjskim mundialu. Awansował z drużyną do Euro 2020 (które z wiadomych powodów ma szansę odbyć się dopiero w tym roku). Wprowadził kilku obiecujących młodych chłopaków. Niestety, oglądanie naszych reprezentantów nie było zawsze przyjemnością. Można nawet powiedzieć, że bardzo rzadko było przyjemnością. Po listopadowych męczarniach z Włochami Robert Lewandowski na pytanie o pomysł na ten mecz… pomilczał dłuższą chwilę. To milczenie okazało się brzemienne w skutki… po prawie dwóch miesiącach.