Kubacki i Stoch wygrywają po zawodach, jakich nie było
Powiedzieć, że Dawid Kubacki i Kamil Stoch niespodziewanie zdobyli mistrzostwo i wicemistrzostwo świata na skoczni normalnej, to nic nie powiedzieć. Najpierw przed początkiem konkursu w Seefeld byli faworytami. Po pierwszej kolejce skoków Kubacki – 27, a Stoch – 18. Definitywne pożegnanie z marzeniami? Nie tym razem. Po zawodach, jakich nawet prezes Apoloniusz Tajner nie pamięta, okazało się, że z końca trzeciej dziesiątki można wskoczyć na najwyższe podium. Do księgi opisującej nieprzewidywalność skoków narciarskich dopisany został najbardziej sensacyjny rozdział.
Trzeba się cieszyć i niekoniecznie starać się zrozumieć, co stało się w Austrii. Piotr Żyła ma chyba rację, gdy mówi, że tego nie da się wytłumaczyć. Ale spróbować można. Według prezesa Tajnera Polacy trafili na tragiczne warunki w pierwszej serii. Za to w drugiej to oni mieli zdecydowanie lepszą pogodę niż czołówka. I w pełni to wykorzystali.
Już się wydawało, że po raz pierwszy od lat polska ekipa wróci z mistrzostw świata bez medalowych miejsc. Tym samym skończyłaby się szczęśliwa passa prezesa Tajnera. Justyna Kowalczyk co prawda nie skończyła definitywnie z bieganiem, ale teraz wspiera dziewczyny, które chcą pójść jej drogą. Wielkie wyniki to zdarzenia przyszłe i mocno niepewne. Zostali więc tylko skoczkowie, którym indywidualnie i drużynowo na Bergisel się nie powiodło. W smętnym scenariuszu pojawił się kolejny akt w Seefeld, ale wtedy nastąpiła owa niespodziewana zmiana ról w finałowej serii.
W Seefeld Polacy brylowali na treningach i w kwalifikacjach, a jednak tak mało brakowało, żeby wyjeżdżali z mistrzostw z wielkim kacem. Teraz być może kac też będzie, ale z zupełnie innego powodu.
Bardzo się cieszę, że to właśnie Dawid Kubacki został mistrzem. Podejrzewam, że za 10, 15 czy 20 lat ciągle będzie się wspominało, że to on dokonał niemożliwego, przeskakując tylu rywali. Za kilka dni nowy mistrz świata skończy 29 lat. Może być wzorem dla wszystkich tych, którzy nie robią błyskawicznych karier. Dawidowi nie zabrakło cierpliwości i konsekwencji, a do tego zajął się nim trener Stefan Horngacher. Od przyjazdu do Polski Austriaka Kubacki zaczął przechodzić metamorfozę. Z przeciętniaka w dużą indywidualność. W połowie stycznia w Predazzo po raz pierwszy nie miał sobie równych w Pucharze Świata. A teraz mistrzostwo.
Skoro mowa o Horngacherze, to nieubłaganie nadchodzi czas decyzji. Zostaje czy odchodzi? Paradoksalnie uważam, że po porażce trudniej byłoby mu wyjechać. Ale może się mylę.