Najniższy wymiar kary
Baty w czwartek, baty w niedzielę. Po przegranej z Portugalczykami 2:3 nie daliśmy rady Włochom. 0:1 niewiele mówi o tym, co działo się na Stadionie Śląskim.
W pierwszych 45 minutach Polacy sprawiali wrażenie kompletnie zagubionych w meandrach taktyki trenera Jerzego Brzęczka. Potem było lepiej, ale tylko trochę. Gdyby się skończyło na 0:3 albo 1:4, nie można by narzekać na niesprawiedliwy los. Tak samo zresztą jak po poprzednim meczu.
Po wydłużonym weekendzie w Chorzowie wiemy już znacznie więcej o naszej reprezentacji. Przede wszystkim to, że mundial nie był spektakularnym, ale tylko wypadkiem przy pracy. Wiemy też, że Jerzy Brzęczek nie jest magikiem, który przy pomocy kilku sztuczek natchnie cudowną mocą swoich wybrańców.
W Lidze Narodów spadamy do dywizji B. Przed rozpoczęciem rozgrywek mówiło się, że to przedsięwzięcie właściwie bez większego znaczenia. Prawdziwym celem są przyszłoroczne eliminacje do Euro. Teraz rozpoczyna się biadolenie, że spadek oznacza wpadnięcie do koszyka ze słabszymi zespołami i trudniejsze eliminacje do kolejnych mistrzowskich zawodów. No ale czy zasłużyliśmy na to, żeby traktować Polskę jako futbolowe mocarstwo? Chciałbym usłyszeć choć jeden powód, żeby odpowiedzieć pozytywnie na to pytanie. Nie chcę krakać, ale kto zapewni, że w tej niższej dywizji będziemy gromić przestraszonych przeciwników?
Gdy słucham polskich reprezentantów, to czuję, jak się męczą, żeby nie powiedzieć kilku przykrych słów na temat nowego trenera. Majstrowanie przy systemach gry wyraźnie im nie służy. Z trzema czy czterema obrońcami, ze skrzydłowymi czy bez, z dwoma napastnikami czy jednym? To pierwsze z brzegu problemy naszej reprezentacji. Biedzą się zawodnicy i biedzą kibice, którzy nie mogą się połapać, dlaczego nasza kadra zamieniła się w eksperymentalne studio.
Brzęczkowi potrzebny jest teraz jakikolwiek sukces, np. nikła porażka, może nawet remis w listopadzie z Portugalią, ale po przyzwoitej grze (zwycięstwo to chyba wyłącznie marzycielstwo). W przeciwnym razie atmosfera się zagęści i na wiosnę w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z zarządzaniem chaosem.