Mundialowa forma Polaków
Taki złośliwy komentarz podesłał mi kolega jeszcze w trakcie gry na Stadionie Śląskim. Polska okazała się najzwyczajniej za słaba dla Portugalii i stąd porażka dwa do trzech. To i tak nieźle, bo niewiele brakowało, żeby skończyło się dużo gorzej.
Niby wiedzieliśmy, że z reprezentacją nie jest najlepiej, ale trochę liczyliśmy na efekt zmiany władzy w reprezentacji. Dotknięcie trenera Jerzego Brzęczka zadziałało w pierwszym meczu Ligi Narodów we Włoszech. Był remis, ale – co ważniejsze – całkiem przyzwoita postawa Polaków. Tak się niektórzy rozochocili, że zaczęli dopisywać komplet punktów przed kolejnymi spotkaniami z Portugalczykami i Włochami. Za wcześnie.
Nie martwi mnie nawet, że mistrzowie Europy z Portugalii okazali się lepsi. Gorzej, że nie musieli się zbytnio wysilać, żeby to udowodnić. Cristiano Ronaldo mógł spokojnie zająć się swoimi sprawami. Nie wiem nawet, czy bez Ronaldo są słabszym zespołem. Apatycznym przez długie minuty Polakom wysłali prosty komunikat: musicie jeszcze sporo się napocić, żeby nam dorównać. Zresztą samo wylewanie potu na treningach nie wystarczy. Mamy przecież całkiem klasowych zawodników, choć nie wszystkich w oszałamiającej formie. Okazuje się, że stworzenie z nich sprawnej machiny nie jest prostym zabiegiem.
Wydawałoby się np., że niespotykane wcześniej bogactwo wśród napastników może tylko cieszyć. Trener Brzęczek musiał się nagłowić, jak znaleźć miejsce dla Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i sensacyjnego strzelca Krzysztof Piątka. Z troszkę słabszego Milika mógł chwilowo zrezygnować, ale ani Lewandowskiego, ani Piątka nie mógł na ławce posadzić. Skończyło się na dwójce w ataku.
Piątek strzela teraz w każdy dzień tygodnia, więc w czwartek też swojego gola zdobył, ale czy pomysł z dwoma napastnikami się sprawdził? Tego nie byłbym pewny. Z czwartkowego biegania Lewandowskiego po boisku w Chorzowie zapamiętam właściwie tylko to, że był to jego setny raz. Statystyki śrubuje też Kuba Błaszczykowski. W 103. występie huknął nie do obrony, ale wątpliwe, czy gol ostatecznie uciszy dyskusje o wpływie więzów rodzinnych na kadrową politykę Brzęczka.
Nie ma sensu formułować jakichś daleko idących uogólnień po zetknięciu się z portugalską siłą. Na to jest stanowczo za wcześnie. Tym bardziej że bez względu na efekt występów w kontrowersyjnej Lidze Narodów znacznie ważniejsze są eliminacje do mistrzostw Europy, które zaczynają się wiosną. Na razie trzeba poczekać na niedzielny rewanż z Włochami.