Glik wraca, reprezentacja wygrywa
Kamil Glik wyszedł na boisko Stadionu Narodowego tylko po to, żeby pogratulować swoim kolegom zwycięstwa 4:0 nad Litwą w przeddzień odlotu do Soczi na mundial.
To jednak on jest największym wtorkowym wygranym. Jego bark jest najwyraźniej w całkiem niezłym stanie, skoro lekarze przesądzili o jego powrocie do drużyny.
Cztery gole (dwa Lewandowskiego, po jednym Kownackiego i Błaszczykowskiego) w litewskiej bramce sprawiły, że nastroje w polskiej ekipie są bardzo dobre. Słabi przeciwnicy zachowali się zgodnie z oczekiwaniami. Niespecjalnie przeszkadzali naszym reprezentantom. Wolałbym jednak, żebyśmy nie przywiązywali się zbytnio do wyniku, bo wcale nie mam pewności, że można być spokojnym o formę za tydzień w pierwszym grupowym meczu z Senegalem. Niewątpliwa dobra wiadomość jest taka, że właściwie wszyscy najlepsi (poza Krzysztofem Mączyńskim) są zdrowi i mogą lecieć do Rosji.
Jeszcze raz potwierdziło się, że w ataku mamy znaczniej więcej argumentów niż podczas Euro 2016. Wiemy, że Robert Lewandowski nie potrzebuje wielu sytuacji do strzelenia gola. To jednak nie jest szczególnie odkrywcze. Z przyjemnością patrzyłem na długie przerzuty w okolice pola karnego, choćby Grzegorza Krychowiaka, który zaczyna najwyraźniej przypominać kogoś, kogo jakiś czas temu tak lubiliśmy. Dawid Kownacki potwierdził nie tylko golem, że nie przypadkiem jest kadrze. O kilku innych też można bez specjalnego wysiłku powiedzieć kilka ciepłych słów. Gdyby jeszcze Arkadiusz Milik stał się w stu procentach tym Milikiem sprzed kontuzji, to o ofensywę byłbym spokojny.
Gdy Litwini pojawiali się bliżej bramki Łukasza Fabiańskiego i później Wojciecha Szczęsnego, miałem chwilę zwątpienia, bo wyobrażałem sobie, co może się dziać w tym miejscu, gdy np. Senegalczyk Sadio Mane w przyszły wtorek będzie postanowi wyrządzić krzywdę Polakom. Trener Adam Nawałka próbował zarówno wariantu z trzema, jak i czterema obrońcami. Mam przeczucie, że częściej będzie korzystał z tego drugiego rozwiązania. Dzisiaj mówi się, że cudowny ozdrowieniec Glik będzie w pełni gotowy do boju na trzeci mecz w grupie. Oby Nawałka musiał się zastanawiać, czy zmieniać zwycięski skład.
W środku pola nie będę odkrywczy. Oprócz ciężkiej pracy Krychowiaka, może Jacka Góralskiego bardzo liczę na ostateczne potwierdzenie niezliczonych przepowiedni zapowiadających wielkość Piotra Zielińskiego. Artysta otoczony rzemieślnikami może mieć wielki wpływ na ostateczny kształt dzieła polskiej reprezentacji.
Na koniec bramkarze. Jeśli Nawałka nie będzie losował, to chyba postawi na Wojciecha Szcżęsnego.