Kubica – nie, ale trochę tak
Robert Kubica nie będzie drugim kierowcą Williamsa, ale trzecim – tak. Właściciele zespołu nieznośnie długo przedłużali moment ogłoszenia decyzji, ale wreszcie jest. Do Lance’a Strolla dołącza Siergiej Sirotkin. Polak jest w rezerwie.
Skończył się jeden serial, zaczyna się drugi. Ten drugi będzie opowiadał o tym, czy Kubica ma szansę wsiadać do bolidu także w dni wyścigowe, a nie tylko w treningowe piątki i podczas testów. Salomonowe rozwiązanie wisiało w powietrzu. Teraz to już mniej ważne, czy Rosjaninowi pomogły miliony, które wnosi w pakiecie z samym sobą. To chyba nie jest takie proste. Ja bym nawet przez chwilę przyjął wersję, zgodnie z którą nowy drugi kierowca Williamsa ma w tej chwili więcej sportowych atutów.
Jeśli odczuwam zawód, to niewielki. Co prawda w ostatniej scenie wymarzonego scenariusza nasz mistrz miał wsiadać do pojazdu F1 i, jak za dawnych lat, przed nikim na torze nie pękać. Finałowa scena trochę się od wtorku oddaliła, ale wciąż nie jest pełnym science fiction.
Patrząc trzeźwo na sprawy, to cud, że chłopak z Krakowa po takich perypetiach sprzed ponad siedmiu lat znów może wdychać zapach paliwa na najważniejszych wyścigach świata. Sam zresztą sprawia wrażenie zadowolonego i mówi o tym głośno. Jestem pewny, że w duszy nie odpuścił swoich planów nawet na centymetr. Teraz dzień po dniu będzie udowadniał, że należy mu się pełnoprawne miejsce w Williamsie albo innym zespole F 1. Gdyby miał kilka lat mniej niż obecnych 33, gotów byłbym się założyć, że takim właśnie rozwiązaniem wszystko się skończy.