Majka nie wygra Tour de France
Zapatrzony w wimbledońską trawę trochę po łebkach śledziłem Tour de France.
Zresztą płaski początek wyścigu był po to, by tacy liderzy jak Rafał Majka nie stracili za dużo, zanim przyjdą góry. No i teraz, po dziewiątym etapie, nie wiadomo (w sobotę wieczorem), czy Polaka w ogóle zobaczę jeszcze na rowerze we Francji. A nawet jeżeli, korzystając z dnia przerwy, jakoś się pozbiera, to marzenia o podium w całym Tourze trzeba będzie odłożyć co najmniej do następnego lipca.
Podczas zjazdu na łeb na szyję Rafał Majka paskudnie się przewrócił. Nie tylko on. Jadący za nim wicelider Geraint Thomas wpadł na Majkę i ze złamanym obojczykiem pożegnał się z peletonem. Jakiś czas po tym zdarzeniu doszło do chyba jeszcze paskudniej wyglądającego upadku Richiego Porte. Kilka dni wcześniej inny świetny kolarz Mark Cavendish nie pozbierał się po starciu z Peterem Saganem, a ten ostatni – nie wiadomo, czy słusznie – został zdyskwalifikowany.
Rafał Majka rok temu w Rio cudem ominął przewracających się przed nim Nibalego i Henao i pomknął po medal. Tym razem szczęścia zabrakło. Na olimpijskiej trasie późniejszego medalistę mocno wsparł kolega z reprezentacji Michał Kwiatkowski.
Dzisiaj historia się powtórzyła. Gdyby nie były mistrz świata, Majka nie dotarłby chyba do mety etapu. Tym razem pomoc nie była taka oczywista. Panowie jadą przecież w konkurencyjnych zespołach. Kwiatkowski ze Sky ma przede wszystkim wspierać lidera grupy i wyścigu Chrisa Froome’a. Rafał na czele Bora Hansgrohe był do dzisiaj jednym z jego głównych rywali! Tym bardziej godna szacunku jest postawa Michała, który nie zostawił kolegi i pociągnął go za sobą aż do mety.
Przy okazji wczorajszych dość upiornie wyglądających wywrotek rozpoczęła się dyskusja nad decyzjami szefów Tour de France, którzy postanowili w tym roku, że do wyścigowych rozstrzygnięć dojdzie przede wszystkim podczas zjazdów, a nie wspinaczek. Kolarze ryzykują więc na potęgę. Bardzo oszczędnie korzystają z hamulców. No i czasami nie udaje się utrzymać na siodełku. Przy prędkości 80–90 km na godzinę każde zetknięcie z ziemią może skończyć się tragicznie. Ciekawe, czy złamane obojczyki skłonią do jakichś przemyśleń dyrektorów?