Pożegnanie z Legią
Wstydu nie było, ale awansu też nie. Legia okazała się jednak trochę słabszą drużyną od młodziaków z Ajaksu. W 1/8 finału Ligi Europy zagra klub z Amsterdamu po remisie bez bramek w Warszawie i jeden do zera w rewanżu.
Jeszcze raz okazało się, że na wiosnę polskie drużyny nie wygrywają. To i tak jest nietypowy sezon. Kosmiczne wyniki z Borussią i Realem w Lidze Mistrzów długo będziemy pamiętać. Wypchnięcie z pucharów Sportingu też. Bezcenne doświadczenie, a przede wszystkim magiczny dotyk trenera Jacka Magiery miały zapewnić dalszą karierę w Lidze Europy. Tak się nie stało.
Może dlatego, że zabrakło Nikolicia, Prijovicia i Bereszyńskiego, a ich następcy czują się wśród nowych kolegów na razie dość obco i nie trafiają do bramki przeciwników. Ciekawe, co byłoby gdyby do potyczek z Ajaksem doszło za kilka tygodni. No ale to UEFA ustala kalendarz futbolowych wydarzeń, a nie polski kibic.
Na pewno poprawiła się kultura gry Legii. Piłka nie parzy nóg zawodników mistrza Polski, są dość konsekwentni i cierpliwi w budowaniu akcji, ale droga na szczyty, a nawet wyższe pagórki ciągle długa. Z czwartkowego meczu zapamiętam na pewno świetnego Michała Pazdana, no i sektor półnagich kolegów prezesa Bogusława Leśnodorskiego, którzy chcieli chyba gołymi klatami postraszyć miejscowych kibiców.
Kibicuję trenerowi Jackowi Magierze. Czeka go teraz trudny czas. Potężna zapaść w ligowym meczu ze słabowitym przecież Ruchem. Teraz może i honorowe, ale jednak odpadnięcie z europejskich gier. Jeśli Magiera uruchomi nowych piłkarzy i nie straci posłuchu u pozostałych, zacznie przekonująco zmierzać do mistrzostwa kraju, to utrwali swoją pozycję w klubie, a Legia jesienią może znów pokaże się w Europie. Tego mu życzę.