Medal za medalem lekkoatletów
Polscy lekkoatleci przylecieli z mistrzostw kontynentu w Amsterdamie z workiem medali – sześcioma złotymi, pięcioma srebrnymi i jednym brązowym. W sumie dało to historyczne pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej!
To jest duże osiągnięcie, nawet jeżeli uzyskane w sprzyjających okolicznościach.
Euro 2016 zdominowało sportowe przekazy ostatniego miesiąca. Tymczasem pozafutbolowe życie nie zamarło. Ci, którzy znaleźli czas na lekkoatletyczne transmisje z Holandii – nie żałowali. W nowszych czasach tylu uniesień nie przeżywaliśmy. Nie będziemy przecież wracali do Sztokholmu (1958) czy Budapesztu (1966), bo to trochę jak praca przy wykopaliskach. Dwa lata temu w Zurychu też uzbierało się dwanaście krążków, ale tylko dwa z nich były złote. Zresztą szwajcarskie zawody fachowcy uznali za zapowiedź lepszych czasów na dłużej. Na razie się sprawdza. Tyle że najważniejszy test prawdziwości tego twierdzenia zaczyna się za kilka tygodni w Rio.
Właśnie bliskość igrzysk powoduje, że nie we wszystkich konkurencjach startowali najlepsi. Do tego niektórzy chcieli, a nie mogli. Rosjanie są przecież zdyskwalifikowani. Z tego powodu gdzieniegdzie było trochę łatwiej. Było też czyściej, bo dopingowy pogrom chyba przestraszył, mam nadzieję, kandydatów do zwycięstw za wszelką cenę.
Z drugiej strony w kilku konkurencjach wyniki polskich mistrzów prawdopodobnie dałyby im również olimpijskie triumfy. Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek i chyba Piotr Małachowski nie mają sobie równych. Do tego wszyscy zapowiadają, że naprawdę pokażą, co potrafią, w Brazylii.
Nie pojechał na ME dwukrotny mistrz olimpiad Tomasz Majewski, a i tak w tej konkurencji działy się rzeczy wielce obiecujące. Srebro Michała Haratyka i o mało co brąz 19-letniego Konrada Bukowieckiego świadczą o tym, że Majewski nie zostawi po sobie spalonej ziemi.
Powodów do uśmiechu jest znacznie więcej właśnie dlatego, że w wielu konkurencjach mistrzom depczą po piętach kolejni zawodnicy. Adam Kszczot i Marcin Lewandowski w biegu na 800 metrów, Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki w młocie, Piotr Małachowski i Robert Urbanek w dysku, trójka tyczkarzy, biegaczki na 800 metrów, wspomniani wcześniej kulomioci.
Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha nie jest szczególnie aktywny w mediach, ale skuteczność jego pracy nie cierpi na tym. Po okresie walk podjazdowych w związku mamy okres sensownej pracy grupy ludzi. Nic dziwnego, że co chwila pojawiają się nowe nazwiska. A te już znane potwierdzają swoje aspiracje. Choćby Joanna Linkiewicz, druga na 400 metrów przez płotki, czy mistrzyni 1500 metrów Andżelika Cichocka. Mnie szczególnie ucieszyło srebro Karola Hoffmanna, syna Zdzisława. Jeśli dodamy jeszcze kilka miejsc w najbliższym sąsiedztwie podium, to naprawdę można być zadowolonym. Dwunastu krążków Polki i Polacy w Rio nie zdobędą. A sześć? To całkiem realne.