Polacy, co robicie?
To zasadnicze pytanie wykrzyczane przez kilkadziesiąt tysięcy naiwniaków, którzy z trybun oglądali wrocławskie upokorzenie w meczu ze Słowakami, nie daje mi spokoju. Andrzej Strejlau, człowiek delikatny, jest przeciw takiemu przypieraniu do muru naszych wydelikaconych reprezentantów. Czyżby wolał halowy i stadionowy przebój : Polacy, nic się nie stało! Na marginesie: jestem zachwycony wszechobecnością naszego szlachetnego trenera w mediach. Nie odwiedza chyba tylko TVN Meteo. I proszę nie doszukiwać się żadnej złośliwości w tym stwierdzeniu faktu.
To jakiś fenomen, że zmiana trenera bardzo słabej drużyny po nokaucie w eliminacjach do brazylijskiego Mundialu rozbudziła tak wielkie nadzieje. Listopadowy piątkowy wieczór nie jest najprzyjemniejszą porą do opuszczania ciepłych pomieszczeń, a jednak znalazło się ponad czterdzieści tysięcy takich, którzy uwierzyli w czarodziejskie pstryknięcie Adama Nawałki. Pstryk może i był, ale na pewno nie miał pożądanej mocy. Dlatego kibice głośno i wyraźnie zapytali o to czym się zajmują Polacy.
Może lepiej byłoby zostawić Nawałkę i jego chłopców w spokoju, dać prawo do majstrowania przy reprezentacji właśnie teraz, gdy myślimy tylko o towarzyskich grach. Trzeba trochę spuścić powietrza z balonu pod nazwą: reprezentacja. Wziąć przykład z wyluzowanego prezesa Bońka. Inaczej, my kibice zadręczymy się w poszukiwaniu odpowiedzi na tytułowe pytanie.
W tym czasie zawodnicy Kucka i Mak będą strzelali gole na chwałę swojej młodej słowackiej ojczyzny, a zawodnicy Błaszczykowski i Lewandowski będą się szarpali jakby ktoś ich przyczepił do jakiejś gumowej liny.