Czy Borussia przeżyje sukces ?
Może to dobrze, że w Madrycie Robert Lewandowski trafiał co najwyżej w poprzeczkę. Borussia i tak nie dała Realowi wydrzeć finału Ligi Mistrzów. Bohater ostatniego tygodnia wystąpił po raz pierwszy w nowej roli „pierwszego śmiertelnika”, czyli najlepszego po Messim i Ronaldo. Tak go nazwała hiszpańska gazeta. I moim zdaniem egzamin został zaliczony. Może nie na szóstkę, ale na mocną czwórkę na pewno.Mourinho miał pretensje do swoich obrońców po pierwszej grze w Dortmundzie, że nie poniewierali faulami Polaka. We wtorek to się zmieniło. Trener Realu nie może mieć cienia pretensji do Sergio Ramosa. Chłop starał się jak mógł, obijanie łokciem głowy Roberta widoczne było bardzo dokładnie, szczególnie przy powtórkach. Napastnik Borussi przyjmował ciosy i co jakiś czas pokazywał, że jest nawet przygotowany do takiego biegu spraw. Tylko ktoś naiwny mógł wierzyć, że Lewandowski w każdym meczu będzie ośmieszał przeciwników. A jednak miał swoje sytuacje. Dwie, może trzy -świetne. Tym razem nie wyszło. Bilans i tak jest pozytywny, bo kilka dni temu wpadały do bramki właściwie wszystkie piłki dotknięte jego butem.
Dla mnie jest ważne, że facet przeżył, bez żadnych widocznych śladów, szaleństwo, które wokół niego się rozpętało po czterech golach wbitych Realowi. Już nie tylko Polacy i częściowo Niemcy rozbierają Roberta na czynniki pierwsze. Teraz chyba wszyscy więksi, mniejsi i całkiem niewielcy fachowcy zajmują się jego ewentualnym pożegnaniem z Borussią. Podpowiadają na potęgę. Bayern, ktoryś z Manchesterów, Chelsea pojawiają się najczęściej. Odejście z Borussi uznają za przesądzone. Trzeba mieć naprawdę dużo zdrowego rozsądku, żeby robić swoje.
No właśnie, wiemy już, że Robert Lewandowski da sobie radę z sukcesem, który przecież może być po meczu na Wembley jeszcze większy. Ale czy niesamowity awans przeżyje jego obecny klub Borussia ? Czy możni piłkarscy tego świata pozwolą, by chłopaki Juergena Kloppa w następnych latach także rządzili i to nie tylko w Bundeslidze ? Czy wreszcie sam Klopp będzie bardziej jak Alex Fergusson od niepamiętnych czasów w Manchester United, czy bardziej jak jego vis a vis z półfinału Ligi Mistrzów Jose Mourinho, który nie przywiązuje się na dłużej do miejsca pracy.
Na razie jednak trzeba popatrzeć na półfinałowe pożegnanie Barcelony.