Historia futbolu według Europolu
Czy są jeszcze mecze piłkarskie, które odbywają się naprawdę ? To znaczy takie, których wyniki nie są ustawione ? Europejscy policjanci z Europolu ogłosili, że mają niezbite dowody na to, że w trzystu osiemdziesięciu przypadkach kibice niepotrzebnie się emocjonowali. W kolejnych trzystu nie wszystkie dowody są zebrane, ale to kwestia czasu.
Okazuje się, że „Piłkarski poker” Janusza Zaorskiego to film dla młodzieży o tym, jak niewinnie bawili się ich dziadkowie. Dzisiaj Zaorski musiałby zmierzyć się z superprodukcją. W końcu jest jest globalizacja. Akcja toczyłaby się co najmniej na kilkudziesięciu stadionach w Europie i Azji. Zresztą czy rzeczywiście najsmakowitsze sceny rozgrywałyby się na boiskach ? Przecież ciżba na trybunach to z definicji statyści, większość futbolistów też. Główne role trzeba rezerwować dla azjatyckich mafiosów.
Sprawa podobno jest bardzo rozwojowa. Ile wyników trzeba by anulować, ile tabel przewracać do góry nogami ? To praktycznie niemożliwe.
Na nieoficjalnej liście meczów z kluczem nie ma, przynajmniej na razie, naszego kraju. Czyżby organizatorzy międzynarodowego procederu nie mogli się połapać w polskim korupcyjnym bałaganie i stwierdzili, że nasz wschodzący rynek jest niepewny ?
Przy okazji poniedziałkowych sensacji jeszcze raz wróciła (w końcu chodzi o tę samą piłkę) sprawa przyznania futbolowych mistrzostw świata Katarowi. Francuzi twierdzą, że rzecznikiem szejków był ówczesny prezydent Sarkozy. Na pewno z powodu przekonania o wyższości katarskiej kandydatury nad amerykańską. W Polsce komentował ten międzynarodowy smrodek niezawodny Michał Listkiewicz, który oczywiście nie wierzy w żadne przekręty. Przecież o wyborze Polski i Ukrainy na gospodarzy EURO 2012 też takie niecne historyjki opowiadano. A przecież działacze wybrali nas, bo oferta była nie do przebicia. Już by lepiej Listkiewicz tego nie przypominał.
A poza tym wszystko ok. Nie ma oznak opadania piłkarskiej gorączki.