Djoković, Federer i Nadal trzymają władzę
Brakuje określeń na to wszystko, co zdarzyło się w niedzielne popołudnie na kortach Wimbledonu.
Jeśli ktoś nie kochał tenisa, to po obejrzeniu pięciu godzin męskiego finału rozegranego między Novakiem Djokoviciem a Rogerem Federerem musiał zapałać gorącym uczuciem do tego sportu.
Po pięciu setach, w tym trzech tie-breakach, Serb odebrał 16. wielkoszlemowy puchar. Było 7:6, 1:6, 7:6, 4:6 i 13: 12. Gdy przez tyle godzin śledzi się z zapartym tchem wydarzenia na trawie, gdy widzi się godnych siebie wielkich mistrzów, zaczyna się żałować, że jednak w takich szczególnych, najszczególniejszych przypadkach obaj finaliści powinni zostać ogłoszeni zwycięzcami.
W Londynie starzy mistrzowie jeszcze raz pokazali, że trzyosobowa grupka trzymająca władzę w męskim tenisie trzyma się krzepko. Lata lecą: Novak Djoković – 32 lata, Rafael Nadal – 33, no i fenomen fizjologiczny Roger Federer – prawie 38 lat. Andy Murray przegrywa z urazami. Stan Wawrinka też już nie taki sam. Młodzi, jak choćby Dominic Thiem, od czasu do czasu postraszą, by po turnieju czy dwóch ustawić się grzecznie w drugim szeregu.
Dawno nie widziałem tak świetnie usposobionego w całym turnieju Rogera Federera. Nawet Rafa Nadal w półfinale miał do pokazania znacznie mniej atutów niż jego jeszcze starszy kolega. W finale to Djoković był faworytem fachowców. Nie docenili Szwajcara, który miał nawet na rakiecie dwie piłki mistrzowskie. Dla mnie był lepszy, ale to w niczym nie umniejsza wartości triumfu Novaka, który ani przez chwilę nie zwątpił w końcową wiktorię. Najważniejsze piłki w tie-breakach to były jego piłki.
W kobiecym tourze nie ma mowy o takiej stabilizacji jak wśród mężczyzn. Tylko rówieśniczka Federera Serena Williams próbuje sięgać po kolejne wielkoszlemowe rekordy. Cztery gemy uzbierane w mistrzowskim pojedynku z Simoną Halep to jednak może być sygnał, że o kolejne tytuły będzie trudno. Siostra Sereny Venus nie uporała się z niespełna 16-letnią rodaczką Cori Gauff. W tym przypadku to już chyba najwyższa pora na pogodzenie się z metrykalnym uwarunkowaniami.
To był pierwszy Wimbledon od kilkunastu lat bez Agnieszki Radwańskiej. Nasza mistrzyni uśmiechnięta i zrelaksowana patrzyła teraz z trybun na koleżanki, w tym Polki. Magda Linette dotarła do trzeciej rundy i może być zadowolona. Iga Świątek, od której chyba trochę za wcześnie wiele osób oczekiwało wstąpienia na szybką ścieżkę tenisowych awansów, nie popisała się zupełnie. To oczywiście o niczym nie świadczy. Dziewczyna ma 18 lat i ma prawo do takich potknięć.
Za to Hubert Hurkacz po chwilowym obniżeniu lotów pokazał, że jest w stanie postraszyć samego mistrza Djokovicia. Nie tylko polscy specjaliści widzą go za jakiś czas nawet w dziesiątce rankingu. Oby w jego ślady poszedł Kamil Majchrzak.
Turniej na angielskiej trawie potwierdził, że w wielkoszlemowych zmaganiach możemy liczyć na polskie akcenty, chociaż o zwycięstwach nad gigantami takimi jak Djoković, Federer czy Nadal można na razie tylko pomarzyć.